piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 6



~Louis~

   Rankiem obudziło mnie słońce które grzało przyjemnie moje nagie plecy. Przekręciłem głowę w bok i poczułem na policzku zimną satynę, którą obłożona była moja poduszka. Rozciągnąłem się leniwie, po czym przetarłem oczy dłońmi. Rozejrzałem się po jasnym pokoju, a potem spojrzałem na miejsce na łóżku obok mnie. Było puste. Podniosłem się z łóżka i niechętnie wstałem. Gdzie jest Harry?, zastanawiałem się. Postanowiłem iść na dół.
Poczułem zapach świeżo parzonej kawy. Zaciągnąłem się tym przyjemnym zapachem i skierowałem się do kuchni. Harry zrobił kawę. Może pamiętał także o mnie. Byłem co raz bliżej kuchni.
 - Harry, kochanie... Zrobiłeś też dla mnie?... -urwałem w pół zdania. To, co zobaczyłem całkowicie mnie zaskoczyło. I to wcale nie miło. Przy stole siedział Haz i Darren. Mój chłopak wydawał się wprost wkurwiony. Trzymał zaciśnięte pięści na stole. Zaciskał je tak mocno, że aż kostki na jego dłoniach zbielały. Darren wydawał się zadowolony z zaistniałej sytuacji. Opierał się wygodnie na drewnianym krześle i popijał kawę. Popatrzyłem na niego krzywo.
 - Co tu robisz? -spytałem
Darren podniósł wzrok. Zobaczyłem, że się śmieje. Dałbym sobie urwać głowę, że z tego jaką władzę miał nad nami. Mógł nami manipulować i mówić, co mamy robić.
 - Mieliście jakieś plany na dzisiaj? -spytał Darren.
Chciałem iść z Harry'm na miasto, na spacer. Spędzić z nim czas tak jak to kiedyś robiliśmy. Chciałem wykorzystać ten czas póki nie trwała trasa. Pokiwałem twierdząco głową.
 - No to już nie masz -powiedział zanosząc się śmiechem.
Zrobiłem krok do przodu i zacisnąłem dłonie w pięści. Nie wiem kiedy, a znalazłem się tuż przy nim. Byłem świadkiem tego po raz pierwszy. Po raz pierwszy zobaczyłem, że się bał. Jego wystraszone oczy wpatrywały się we mnie ze strachem. Nie chciał, żebym mu coś zrobił. I nagle poczułem ciepłe dłonie na moich ramionach. Popatrzyłem natychmiast na Harry'ego.
 - Uspokój się, Louis! -krzyknął.

* * *

   Czasami w najmniej odpowiednich momentach potrafię się zamyślić.
   W tym całym udawaniu najgorsze nie było to, co ja czułem. Że cierpiałem tak bardzo, że czasem miałem kompletnie dość życia. Nie dlatego, że musiałem ranić Harry'ego za to, że niszczyłem wszystkie nasze plany i zamiary. Nie dlatego, że raniłem Eleanor. Nie jej wina, że musiała udawać. Nie jej wina, że się we mnie zakochała. Nie jej wina, że jestem, kim jestem...
Najbardziej bolało mnie to, że musiałem kłamać. Kłamać ludziom w oczy bez żadnych skrupułów. Moich fanów, moich przyjaciół, nawet część mojej rodziny.
 - Louis. -syknęła Eleanor ściskając mnie mocniej za rękę. Wyrwałem się z zamyślenia i spojrzałem na nią. Wydawała się zła i zdenerwowana jednak na jej ustach za chwilę pojawił się udawany, żałosny uśmiech. Pociągnęła mnie w stronę kawiarni, do której zamierzaliśmy wstąpić, po całym dniu spędzonym razem.
 - Lou.. Skarbie.. Zamów mi kawę a ja zajmę miejsca. -powiedziała głośniej niż powinna cmokając mnie z każdym słowem w policzek.
 - Jasne. -odpowiedziałem patrząc na nią z odrobiną czułości, po czym podszedłem do baru.
Zamówiłem latte i małą czarną. Poczekałem chwilę, po czym wysoka kobieta z ciemnymi włosami zebranymi w warkocz postawiła przede mną na blacie moje zamówienie. Podziękowałem i uśmiechnąłem się do niej uprzejmie. Wziąłem dwie parujące jeszcze szklanki i ruszyłem do stolika, przy którym siedziała Eleanor. Jej wzrok wbity był w ekran telefonu, lecz kiedy siadłem na przeciwko niej od razu podniosła go na mnie.
 - Dziękuję, Kochanie -powiedziała miło. Tak miło, że zbierało mi się na wymioty.
   Bardzo irytowało mnie to, że Eleanor nie przeszkadzała obecność tłumu nachalnych paparazzi dobijających się do kawiarni. W porównaniu do mnie była za bardzo rozluźniona. Bardzo dziękowałem moim dwóm ochroniarzom, którzy stali przy wejściu i nie pozwolili tym jebanym dupkom wejść do środka.
Nagle poczułem jak Eleanor kładzie swoją doń na mojej. Zaczęła bawić się moimi palcami. Spojrzałem na jej twarz, którą podpierała o drugą rękę. Wydawała się być rozmarzona. Jakby intensywnie nad czymś myślała. Ja też nad czymś myślałem. A dokładniej nad kimś. Nad Harry'm, który został sam w domu. Który musiał pożegnać się z naszymi dzisiejszymi planami.
Sięgnąłem po moje latte i upiłem pół szklanki. Czułem jak ze złości pocą mi się ręce.

Było już ciemno. Szliśmy po woli miastem trzymając się za ręce. Eleanor opierała się o mnie delikatnie. Wiedziałem, że ktoś nas obserwuje od jakiegoś czasu.
 - Zobacz jak tu pięknie... -powiedziała Eleanor.
Wiedziałem o co jej chodziło. Wyciągnąłem telefon i przyciągnąłem ją bliżej do siebie. Włączyłem aparat i zrobiłem zdjęcie. Wyglądałem na nim jakbym na prawdę był szczęśliwy.
Może właśnie dlatego ludzie się w to dali nabrać?
Jestem na prawdę dobrym aktorem.


~Cara~

 - Nie, kurwa, nie! -wrzasnęłam wstając gwałtownie z krzesła. Odsunęło się ze zgrzytem raniąc moje uszy. Prawie zapomniałam, że w domu jest mama i za pewne słyszała soczyste przekleństwo, które wydobyło się z moich ust.
Zamknęłam laptopa, aby więcej nie oglądać najnowszego zdjęcia Elounor i zbiegłam na dół. Zabrałam z wieszaka kurtkę, założyłam na nogi maxy i nie mówiąc nic do mojej mamy wybiegłam z domu na autobus. Czekałam kilka minut i kiedy autobus zatrzymał się na przystanku wsiadłam tylnymi drzwiami. Całą drogę obgryzałam paznokcie. Jak dla mnie ten stary rzęch jechał zdecydowanie za wolno. Zaczęłam stukać nogą o podłogę.
Kiedy znalazłam się na odpowiednim przystanku wysiadłam i pobiegłam prosto do domu Harry'ego. Pewnie widział to zasrane zdjęcie. Pewnie był rozbity i chciałam go w jakiś sposób pocieszyć. Wiedziałam, że jest już bardzo wyniszczony tą sytuacją. Doszłam do drzwi i kiedy złapałam za klamkę drzwi się nie otworzyły.
- Co jest... -powiedziałam.
Było przecież już późno. Było ciemno, więc gdzie był Harry? On rzadko wychodził ostatnio wieczorami.. Od razu naszła mnie myśl, że coś mu się stało. Zadzwoniłam do niego i nie odebrał.
Odwróciłam się i pobiegłam w stronę centrum jedną z głównych ulic. Rozglądałam się wszędzie szukając wzrokiem mojego przyjaciela. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś mu się stało nawet wtedy, kiedy nie byłaby to moja wina.
   Znalazłam go.
   Stał oparty o lampę uliczną. Nachylał się ku dołowi opierając się dłońmi o kolana. Wydawał się załamany i wyglądał na prawdę nie wyraźnie. Na głowę naciągnięty miał kaptur od granatowej bluzy zasłaniający jego kasztanowe loki. Nikt go nie rozpoznał więc nikt się nie zatrzymał. Tylko ja dopadłam do niego. Złapałam go za ramiona i zmusiłam do tego, aby się wyprostował. Zdjęłam mu kaptur i gorączkowo odgarniałam jego włosy z twarzy. Głaskałam go po twarzy, po policzkach. Serce biło mi szybko. A zabiło jeszcze szybciej, kiedy spojrzałam w jego oczy. Tak bardzo zamglone.
 - Haz -jęknęłam. -Co ci się stało?
Był taki blady.
 - Nic... Nic mi nie jest -wymamrotał a w moją twarz natychmiast uderzył jego oddech przepełniony zapachem alkoholu. Pił, to było pewne. I zauważyłam koleją nietypową rzecz w jego wyglądzie. Miał limo pod okiem.
 - Boże. Biłeś się?! Oszalałeś? -krzyknęłam.
Przytaknął tylko głową i spuścił wzrok. Żebym nie zobaczyła łez w jego oczach. Nie musiałam na niego krzyczeć. Wiedziałam, co teraz działo się w jego głowie. Był załamany. Natychmiast znalazłam się w jego ramionach. Przytuliłam go mocno i czułam jak zaczynam płakać. Cierpiałam razem z nim. Tak bardzo mnie bolał jego ból. Zaciągnęłam się jego zapachem. Mimo dużej ilości alkoholu jaką wypił nadal czułam jego ulubione perfumy. Kiedy się od niego oderwałam ujęłam jego twarz w dłonie. Czułam jak przechodnie zatrzymują się i patrzą na nas. Pogłaskałam go po policzkach, oraz po jego zranionym oku. Skrzywił się. Wiedziałam, że go to zabolało, więc pocałowałam go delikatnie w czoło. Haz popatrzył na mnie i powiedział:
 - Nienawidzę go. Nienawidzę go za to, że tak bardzo mnie rani.

***

Mamy nowy rozdział. 
Wiem, że długo nie dodaję, ale to chyba bawet lepiej
Rozdział myślę że nie najgorszy i da się przeżyć. 
Widzicie jak chłopcy muszą się poświęcać :'(
Ostatnio zaczyna podobać mi się pisanie perspektyw Hazzy i Lou i będzie ich na prawdę sporo.
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia rozdziałów oraz bloga :)
Kocham was :*




16 komentarzy:

  1. o masakraaa!! Jakie świetne!
    Chce już kolejny rozdział bo nie wytrzymam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aww rozdział jest cudowny naprawdę <3
    Piszesz fantastycznie hah i bardzo dobrze o tym wiesz kochana :*
    Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Może wreszcie Louis nie będzie musiał udawać związku z Eleanor. Obyy :D
    Kocham <3
    Olcia Styles

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooo... Zakochałam się.
    Ale nie! Słowo zakochałam tutaj nie oddaje i tek tego, co się ze mną właśnie w chwili obecnej dzieje. Kocham ten rozdział, jest piękny, efektowny i bardzo mi się podoba <33
    Ciekawe co będzie dalej. Matkooo. Ale czuję, że nie będzie niczego pozytywnego.
    I szkoda mi bardzo Hazzy, że został sam a Louis poszedł z Elką :'(
    Czekam na kolejny i kocham cię baaardzo :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział ciekawie napisany, coś się dzieje, ale brakuję tego czegoś, co skradłoby moje serce.
    Ale i tak mi się podoba, bo lubię to, jak piszesz /Sirens

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Biedny Lou, ale jeszcze bardziej szkoda mi Haz. Całe szczęście ma przyjaciółkę, która znalazła się we właściwym miejscu i czasie. No może trochę za późno się zjawiła, skoro biedny Hazza wdał się w bójkę, ale najważniejsze, że w ogóle.
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam!
    [zawsze-tu-bylas]

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu.. Popłakałam się :'(
    Nie wiem, co w tym rozdziale jest takiego, ale się popłakałam jak debil. Może to dlatego, że Lou musi tak cierpieć, że musiał zostawić Harry'ego.. I dlatego, że Harry jest w takim chujowym stanie i że się z kimś pobił. Ciekawe z kim... :'(
    Czekam na kolejny i gdybyś mogła dodawać szybciej bardzo proszę. ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana! Mogłabym prosić o dedykację? :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha jasne.
      Miło mi, że prosisz o dedykację :3

      Usuń
  8. Nice ;)
    Ale co Cie naszło na gif z TVD? Czyżbyś została fanką? xD
    Ale rozdział serio mi sie spodobał. Ten dzien Louis'a z Eleanor był uroczy.
    Pzdr, Cullen

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahahaha Zdzisiu jakas ty kreatywna w pisaniu komentarzy! Elcia odmachuj mi! Wesolych swiat! A rozdzial jezd super moje biedne aniolki cierpia :((( zycie kurwa modest!

    OdpowiedzUsuń
  10. o rajku.
    jaki cudowny! szkoda mi harrego. a louis to w pewnym sensie ciota bo się zgodził wyjść z el... no ale takie życie.
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział :*
    --Karo;*

    OdpowiedzUsuń
  11. bardzo fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach ten twój styl pisania ^^
    Dobra rzeczywistosc.
    Biedny Louis. Harry też xc
    takie dramaty ;o
    Czekem na next

    OdpowiedzUsuń
  13. Super *.* Podoba mi się bardzo to, jak piszesz. Tak delikatnie i intrygująco :3. Strasznie szkoda mi chłopaków, a zwłaszcza Harry'ego. W tym rozdziale miałam wrażenie, że cierpi bardziej od Louis'a :/. Biorę się za następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń