niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 8



~Cara~

   Stojąc obok drzwi balkonowych wyglądałam przez okno. Opierałam się o ścianę i patrzyłam na świat. A dokładniej na tabun fanek stojących przed domem Niall'a, w którym się znajdowaliśmy. Czekały zawzięcie wypatrując kogokolwiek z nas. Niektóre siedziały na murku przy płocie, niektóre stały kurczowo zaciskając dłonie na bramie. Inne po prostu ze sobą rozmawiały. Raz podszedł do mnie Zayn i spytał czy nie chcę może kawy. Nie wiedząc nawet o tym jego postać odbiła się w szybie. Fanki go zobaczyły. I rozległ się niesamowity wrzask i pisk. Zayn natychmiast wycofał się do tyłu, a ja powiedziałam cicho, że podziękuję za kawę, chociaż miałam na nią niesamowitą ochotę. Zastanawiałam się ile czasu mają zamiar tu czekać. Głupie pytanie... Wiedziałam, że aż nie zobaczą chłopaków.
   Dziewczyny czekające na zewnątrz zrobiły spore zamieszanie, kiedy pod dom podjechał czarny van. Niall zszedł na parter i otworzył jednym przyciskiem bramę. Auto wjechało na posesję, po czym zaraz za nim brama zamknęła się ponownie. Z samochodu wysiadła Lou z Lux na rękach. Mała dziewczynka patrzyła szeroko otwartymi oczami na tłum dziewczyn czekających za bramą. Pomachała im miło, a niektóre z nich odmachały. Lou ruszyła do środka i po chwili stanęła w progu salonu w którym wszyscy siedzieliśmy. "Wszyscy"... To stwierdzenie nie było trafne. Nie było Louisa. Nikt nie wiedział, gdzie jest... Gdy tylko pomyślałam o chłopaku od razu spojrzałam na Harry'ego. Wydawał się zamyślony i w bardzo złym humorze. Ale kiedy wyraz jego twarzy zmienił się, kiedy zobaczył Lux, a ona jego. Dziewczynka krzyknęła swoim wysokim głosikiem jego imię a jej oczy zaświeciły się. Harry wstał z kanapy i podszedł do niej biorąc ją na ręce. Lux oplotła rączki na jego szyi, a Harry pocałował ją w malutkie usteczka. Obrócił się z nią i stanął twarzą ku mnie. Uśmiech z jego twarzy znikł. Objął mocniej Lux i poprawił ją sobie w ramionach i podszedł do mnie. Stanął obok mnie i chwilę panowała między nami cisza. Ja dalej patrzyłam na ogród. Liście z wysokich dębów opadły i teraz turlały się bez celu po bruku przed domem.
 - Pojedziemy do mnie? -zapytał cicho nachylając się ku mnie.
Spojrzałam na niego i na małą Lux w jego objęciach.
 - Możemy. -odpowiedziałam po chwili. Odepchnęłam się od ściany i wyminęłam Harry'ego, po czym skierowałam się do kanapy, gdzie leżał mój płaszczyk. W międzyczasie Haz oddał Lux Lou.
 - Gdzie idziecie? -spytała blondynka, kiedy obydwoje byliśmy gotowi do wyjścia.
Harry popatrzył na mnie, a ja na niego. Zdenerwował się rozglądając się po salonie. Byli tu Zayn, Liam, Niall oraz Lou. Haz wiedział, że może.
 - Jedziemy do mnie. Nie chcę się widzieć z Louis'em.
 - Haz. Za raz przyjedzie Darren. Nie bądź głupi... -zaczęła Lou.
 - Nie. Nie chcę. -powiedział Harry po czym chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy z pomieszczenia i zbiegłam za Harry'm po schodach. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami wyjściowymi Haz chwycił mocniej moją rękę. Otworzył drzwi i pierwsze co zobaczyłam to Tylera stojącego na podjeździe z papierosem w ustach. Czułam jak mój przyjaciel spina się i wiedziałam jak dużo siły wciska w to, żeby zachować spokój.
Dopiero teraz usłyszałam fanki. Kiedy zobaczyły Harry'ego, nie mogłam określić jak bardzo zrobiło się głośno. Harry odmachał im po czym splótł palce u naszych dłoni i pociągnął nas w stronę swojego samochodu. Wiedziałam, co sobie teraz myślą. Że skoro trzymamy się za ręce jesteśmy parą. Nie wiedzieli jak bardzo się mylą... Wsiedliśmy do środka. Haz odpalił auto i patrząc do tyłu wycofał samochód. Brama otworzyła się za pewne za sprawą Niall'a. Wyjechaliśmy z posesji mijając dobijające się do auta fanki.

* * *

   Haz był zły. Dało się to zauważyć, kiedy zaparkował samochód przed bramą przed swoim domem i wysiadł trzaskając głośno drzwiami. Podskoczyłam na siedzeniu pasażera i zacisnęłam dłonie w pięści. Nie wiedziałam, jak mam się zachowywać. Nie wiedziałam, co mam mówić. Nie chciałam go urazić, a co gorsza bardziej zdenerwować. 
   Odpięłam pas bezpieczeństwa i wysiadłam z auta. Skierowałam się przez otwartą furtkę do domu Harry'ego. Weszłam bez pukania i rozejrzałam się po przedpokoju. Haz stał po środku korytarza, a po jego policzkach spływały łzy. Bez słowa przytuliłam się mocno do niego zarzucając mu ręce na ramiona. Objął mnie w tali i czułam jak kieruje się do tyłu. Nie patrzyłam gdzie i jak. Po prostu wtuliłam się w jego ramię i chciałam go pocieszyć. Wiedziałam, że jest mu trudno. Po pewnym czasie poczułam jak Haz siada chyba na kanapie i ciągnie mnie ku sobie. Siadłam mu na kolanach twarzą do niego. Nadal nie odrywałam się od jego ramienia, więc w końcu on sam to zrobił. Popatrzyłam mu w oczy i ujęłam jego twarz w obie dłonie. Otarłam delikatnie łzy z jego policzków. 
 - Nie płacz, Kochanie.. -powiedziałam do niego pocieszająco. 
 - Nie wiem gdzie on jest. -rzucił po chwili  -Nie było go dzisiaj... -przerwał, bo jego głos zaczął się łamać.
Przejechałam po jego włosach dłonią i pocałowałam go delikatnie w czubek głowy. 
 - Zadzwoń do niego -zaproponowałam, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą. Jednak Harry zagryzł wargę i zacisnął mocniej dłonie na moich biodrach. Trochę zabolało. Chwyciłam jego rękę i oderwałam ją od siebie.
 - Co jest? -spytałam. Jego zachowanie nie było normalnie i jak najbardziej odbiegało od jego codziennego zachowania. Ostatnimi czasy na prawdę go nie poznawałam.
 - Nie chcę z nim rozmawiać.
 - Co ty gadasz?!
 - Rani mnie.
 - Zachowujesz się jak dziecko.
Mierzyłam go intensywnie wzrokiem, po tej krótkiej wymianie zdań. Nie pojmowałam, jak mógł tak mówić. Kochał Lou, a czasem go nienawidził.
 - Wiesz jak się czułem, kiedy zostawił mnie i poszedł z Eleanor? -spytał, lecz bardzo dobrze wiedział, że znam odpowiedź.
Wiedziałam, że czuł się okropnie. Że cierpiał i że zostawiło to już na prawdę duży ślad w jego psychice. Spuściłam wzrok. Niech robił, co chce. Nie będę go do niczego zmuszać.
 - Wiesz, że pojutrze jest trasa?
 - Wiem. Jedziesz ze mną. Pomożesz mi. -powiedział ponownie mnie przytulając. Wtulił się w moje ramię. Ja odetchnęłam głęboko i odruchowo przytuliłam go. Nie wiedziałam w tej chwili, czy dam radę go wspierać i przy okazji wskrzesać w życie mój plan. Jeszcze kilka dni temu myślałam, że wyjazd z chłopakami będzie czymś normalnym. Jednak myliłam się. Patrzyłam pusto w ścianę przede mną i za razem za plecami Harry'ego.
   Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Po dźwięku rozpoznałam, że to telefon Harry'ego.
 - Odbierz, proszę... -mruknął przesuwając nosem po mojej szyi.
Sięgnęłam po leżącego iPhone'a na miejscu na kanapie obok. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
 - Halo?
 - Cara? -usłyszałam głos Liam'a. -Kurwa... Powiedz Harry'emu, że Louis był w szpitalu a potem znowu wylądował w psychiatryku. Naćpał się jakiś leków. Nie mamy jak do niego dojechać. Darren zadbał o wszystko. Nikt znowu nie może się dowiedzieć, że on tam jest... Ale pojutrze wyjeżdżamy... Błagam. Powiedz to Harry'emu. -rozłączył się, a ja poczułam jak moja ręka robi się niesamowicie ciężka i jak opada w dół. Oczy zaczynały mnie piec.
 - Co się dzieje? -spytał poddenerwowany Haz. Wyczuł, że coś jest nie tak.
 - Lou był w szpitalu. A teraz znowu zamknęli go u czubków. -powiedziałam cicho.
 - To kurwa przez ciebie! -wrzasnęłam na niego po chwili wstając z jego kolan.
Gdyby wzrok mógł palić... Haz byłby nieżywy.


***

Hej :)
No to już ósmy rozdział, który z resztą bardzo mi się podoba.
Nie potrafię określić dlaczego. Tak już jakoś xd
Lou znowu wylądował w psychiatryku i to kilka dni przed trasą.
Przejebane... 
No to teraz wszystko zależy od Harry'ego, a chyba to da mu do myślenia.
Poza tym zakochałam się w tym zdjęciu Harry'ego. *.*
Jak widzicie dodaję rzadko, ale rozdziały są całkiem długie :)
I kolejny nie wiem, kiedy będzie bo przewiduję że będzie na prawdę długi. 
Kocham i pozdrawiam, Skarby :*





środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 7


Dla Muffinki Hathaway <3

~Harry~

 - Uderz jeszcze raz. -powiedział patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem.
Uniosłem rękę i wytarłem pot z czoła ramieniem, po czym ponownie ją opuściłem. Zawiązałem mocniej na dłoniach rękawice bokserskie. Zrobiłem krok w tył. Oddychałem głośno. Czułem jak serce bije mi szybko i ze zmęczenia i ze złości za razem. Ugiąłem lekko kolana, po czym moja spięta ręka uderzyła w twardy worek treningowy. Po moim ciele rozeszła się satysfakcja oraz ulżyło mi trochę. Zaczynało mi się to podobać.
 - Dalej, Harry. Uwolnij z siebie tą złość. -zachęcał mnie dalej Charles.
Cofnąłem rękę, po czym uderzyłem po raz kolejny. I kolejny. Potem jeszcze raz. 
Czułem, jak ulatują ze mnie wszystkie emocje. Czułem, jak bardzo jestem zły. Uderzałem w czerwony worek na prawdę mocno i na prawdę wiele razy. W oczach kumulowały mi się łzy i nie starałem się ich powstrzymywać. Kiedy przypominałem sobie jego twarz, jego błękitne oczy i usta, które zawsze idealnie pasowały do moich zawsze ogarniała mnie miłość, ale w chwili obecnej tylko i wyłącznie nienawiść. 
 - Nienawidzę cię. Nienawidzę cię... -mówiłem za każdym uderzeniem. 
Moja pięść wylądowała jeszcze kilka razy na worku, po czym odpuściłem. Nie byłem w stanie dalej tego robić. Stanąłem i patrzyłem przed siebie oddychając ciężko. Po mojej twarzy spływał pot.
 - Koniec na dzisiaj. -powiedziałem odwracając się od Charles'a. 
Skierowałem się w stronę szatni i łazienek. Wykonałem szybki prysznic i ubrałem się, po czym wyszedłem z budynku od razu kierując się w stronę auta w którym czekał już szofer. Popatrzył na mnie pytająco. Ja tylko machnąłem ręką wsiadając na tyły samochodu rzucając na siedzenie obok torbę z treningu. 
 - Nie pytaj tylko jedź. -powiedziałem rozsiadając się na siedzeniu. Skrzyżowałem ręce na piesi i czułem jak łzy spływają po mojej twarzy. Miałem być kurwa silny. Ale chyba się nie dało.
   Dojechaliśmy do studia, gdzie mieliśmy próby przed trasą.
 - Dzięki -powiedziałem do szofera wysiadając z samochodu. Zatrzasnąłem drzwi i chowając ręce do kieszeni bluzy poszedłem w stronę wyjścia. Lecz nagle zatrzymałem się. Popatrzyłem na szklane wejście i na to, co było za nią. Widziałem roześmianego Niall'a, który stał w holu i rozmawiał z uroczą sekretarką wymachując rękoma. Zauważyłem Liam'a, który zajęty był rozmową przez telefon. Dałbym sobie uciąć rękę, na to, że rozmawiał z Sophie. To przez te rozmarzone oczy. Dostrzegłem także Zayn'a, który z teatralnym grymasem czytał ogłoszenia na tablicy korkowej zawieszonej na ścianie. I przypomniałem sobie, że spotkam jeszcze jednego z nich, jeśli tam wejdę. Louis'a. Natychmiast przed moimi oczyma pojawił się widok jego zdjęcia z Eleanor. Cofnąłem się na krok i przeczesując włosy palcami, spuszczając wzrok, odwróciłem się od drzwi. Ręce zaczynały mi się trząść. Nie wiedziałem, co zrobię jak go zobaczę. Czy będę w stanie opanować złość jaka mnie ogarniała. Zagryzłem usta. Byłem na niego na prawdę zły, zły na siebie.
   Nagle usłyszałem pukanie w idealnie gładką szybę. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem uśmiechającą się do mnie Lou. Blondynka pomachała do mnie otwierając drzwi.
 - Haz. Wchodź do środka. Czekamy na ciebie -powiedziała przytulając mnie na powitanie. Objąłem ją w tali i pocałowałem w policzek.
 - Cześć, Lou.
Oderwałem się od niej i przęłknąłem ślinę. Przypomniałem sobie właśnie, że do trasy zostały trzy dni i teraz na próbach będą absolutnie wszyscy. Każdy musiał z nami popracować i uzgodnić kilka spraw. Nie chciałem, żeby ktokolwiek był świadkiem mojego zażenowania w obecności Lou. Wiedziało na prawdę nie wiele osób nawet z branży. Nie chciałem przy nich wybuchnąć.
   Lou otworzyła przed nami drzwi i przywitała się ze wszystkimi wchodząc do dużej sali. Po środku znajdowało się sporo miejsca. Zgaduję że dla naszej piątki. W pomieszczeniu zauważyłem głośniki, wieszak z ubraniami, wiele sprzętów oraz plątających się na podłodze kabli. No i na koniec sporą ilość ludzi.
 - Znalazłam naszą zgubę. -powiedziała promiennie Lou i w tym momencie większość osób spojrzała na nas. Uśmiechnąłem się sztucznie i uniosłem lekko rękę na przywitanie wchodząc głębiej do pomieszczenia za Lou. Wszyscy wrócili do swoich poprzednich zajęć, a ja podszedłem do chłopaków. Przywitałem się i nagle mój wzrok padł na Louisa. Stał jak najbardziej z tyłu opierając się o ścianę i świdrując mnie wzrokiem. Nie odezwał się, a ja czułem jak zaczynam się denerwować. Nie chciałem, aby wynikło coś z tego więcej, więc złapałem Liam'a za rękaw i pociągnąłem go w stronę stołu z jedzeniem.
 - Wow. Harry, co jest? -zapytał, kiedy stanęliśmy przy przekąskach.
 - Nie denerwuj mnie nawet -warknąłem i wziąłem kawałek jakiegoś ciasta na talerz, którego nawet nie miałem zamiaru zjeść.
 - Chodzi ci o Darren'a? -spytał
 - No a o co innego? Boże.. Kiedy on wczoraj wpadł do naszego domu z samego rana i kazał Louis'owi wyjść z Eleanor.. -urwałem
Zauważyłem, że zaczynam mówić głośniej. Odetchnąłem głęboko i odchyliłem głowę do tyłu. Nagle poczułem potrzebę porozmawiania z pewną osobą.
 - Liam, przepraszam na moment... -wymamrotałem patrząc gdzieś w dal.
Skierowałem się w stronę mężczyzny, który stał oparty o ścianę i rozmawiał przez telefon. Mówił swoim niskim, ciężkim głosem, który mógłbym poznać na końcu świata. Aż tak go nienawidziłem. Spojrzałem jeszcze w bok na Lou. Patrzył na mnie przerażony. Nie wiedział, co chciałem zrobić. Nie miałem jak mu to powiedzieć, ponieważ postanowiłem się do niego nie odzywać. Widziałem jak powiedział moje imię. Odwróciłem wzrok. Inaczej bym wymiękł. Skupiłem się całkowicie na Darren'ie, który mnie zauważył. Zakończył rozmowę telefoniczną i przestał się uśmiechać. Spiął się.
Stanąłem obok niego.
 - Co chciałeś? -spytał z lekkim zdziwieniem. Myślał, że będzie mną manipulował. Dobre sobie..
 - Czy.. Czy możesz trochę przystopować z tym zajebanym udawaniem? -powiedziałem opierając się spiętą ręką o kant ściany. Darren popatrzył na mnie niedowierzająco poprawiając swoją marynarkę.
 - Kpisz sobie? -wydusił w końcu z siebie. -To tylko i wyłącznie twoja wina. A nie zauważam, żeby obecna sytuacja przeszkadzała Louis'owi.
Czułem, że za raz wybuchnę. Zacisnąłem mocniej rękę oraz szczękę.
 - Sądzisz, że on nie cierpi i że nie ma tego dość? -warknąłem na niego. Zbliżyłem się do niego na niewielką odległość. Mężczyzna rozejrzał się po sali. Sprawdzał, czy nikt na nas nie patrzy. Patrzyło, ale na prawdę nie wiele osób. Tylko chłopaki, przydupas Darren'a czyli Tyler oraz Eleanor. Zastanowiłem się skąd ona w ogóle się tu wzięła. Popatrzyła na mnie krzywo. Nie mogła znieść tego, że ja mam Lou, a nie ona. Nienawidziła mnie i na prawdę z wzajemnością. Rzuciłem jej krzywe spojrzenie, po czym ponownie skupiłem je w moim rozmówcy.
 - Rozpierdole ci, kurwa, ryj. -powiedziałem do niego z miną pełną obrzydzenia i pogardy. Zmierzył mnie wzrokiem. Wiedziałem, że w tej chwili wypowiedziałem wojnę. Nie wybaczy mi tego. Ale miałem go na prawdę głęboko w dupie. W sumie miałem w dupie cały świat.
Powodzenia podczas trasy, Styles -powiedziałem sam do siebie, po czym odwróciłem się gwałtownie i odszedłem od Darren'a. Właśnie zaczynała się próba, ale ja miałem dość. Przedostałem się do drzwi czując na sobie cały czas wzrok Lou oraz innych zebranych. Szedłem szybkim krokiem i otworzyłem z rozmachem drzwi.
 - Harry! -usłyszałem za mną głos Louis'a.
 - Nie odzywaj się, kurwa, do mnie! -krzyknąłem przez ramię gromiąc go wzrokiem i zatrzaskując za sobą drzwi.


***

Wyjątkowo długi mi wyszedł i nawet mi się podoba :)
Zauważyłam, że jest dużo przekleństw, a wszystkie wypowiada Haz. xd
Jak widzicie, staram się pisać więcej dialogów i pytanie:
Czy wychodzi mi to dobrze?
Podobają mi się gif'y i zdjęcia, które dodaję ostatnio :)
No i dziękuję za 2000 wyświetleń!!!!!!
Jestem z was no i z siebie dumna
No to tyle... Do następnego :*



piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 6



~Louis~

   Rankiem obudziło mnie słońce które grzało przyjemnie moje nagie plecy. Przekręciłem głowę w bok i poczułem na policzku zimną satynę, którą obłożona była moja poduszka. Rozciągnąłem się leniwie, po czym przetarłem oczy dłońmi. Rozejrzałem się po jasnym pokoju, a potem spojrzałem na miejsce na łóżku obok mnie. Było puste. Podniosłem się z łóżka i niechętnie wstałem. Gdzie jest Harry?, zastanawiałem się. Postanowiłem iść na dół.
Poczułem zapach świeżo parzonej kawy. Zaciągnąłem się tym przyjemnym zapachem i skierowałem się do kuchni. Harry zrobił kawę. Może pamiętał także o mnie. Byłem co raz bliżej kuchni.
 - Harry, kochanie... Zrobiłeś też dla mnie?... -urwałem w pół zdania. To, co zobaczyłem całkowicie mnie zaskoczyło. I to wcale nie miło. Przy stole siedział Haz i Darren. Mój chłopak wydawał się wprost wkurwiony. Trzymał zaciśnięte pięści na stole. Zaciskał je tak mocno, że aż kostki na jego dłoniach zbielały. Darren wydawał się zadowolony z zaistniałej sytuacji. Opierał się wygodnie na drewnianym krześle i popijał kawę. Popatrzyłem na niego krzywo.
 - Co tu robisz? -spytałem
Darren podniósł wzrok. Zobaczyłem, że się śmieje. Dałbym sobie urwać głowę, że z tego jaką władzę miał nad nami. Mógł nami manipulować i mówić, co mamy robić.
 - Mieliście jakieś plany na dzisiaj? -spytał Darren.
Chciałem iść z Harry'm na miasto, na spacer. Spędzić z nim czas tak jak to kiedyś robiliśmy. Chciałem wykorzystać ten czas póki nie trwała trasa. Pokiwałem twierdząco głową.
 - No to już nie masz -powiedział zanosząc się śmiechem.
Zrobiłem krok do przodu i zacisnąłem dłonie w pięści. Nie wiem kiedy, a znalazłem się tuż przy nim. Byłem świadkiem tego po raz pierwszy. Po raz pierwszy zobaczyłem, że się bał. Jego wystraszone oczy wpatrywały się we mnie ze strachem. Nie chciał, żebym mu coś zrobił. I nagle poczułem ciepłe dłonie na moich ramionach. Popatrzyłem natychmiast na Harry'ego.
 - Uspokój się, Louis! -krzyknął.

* * *

   Czasami w najmniej odpowiednich momentach potrafię się zamyślić.
   W tym całym udawaniu najgorsze nie było to, co ja czułem. Że cierpiałem tak bardzo, że czasem miałem kompletnie dość życia. Nie dlatego, że musiałem ranić Harry'ego za to, że niszczyłem wszystkie nasze plany i zamiary. Nie dlatego, że raniłem Eleanor. Nie jej wina, że musiała udawać. Nie jej wina, że się we mnie zakochała. Nie jej wina, że jestem, kim jestem...
Najbardziej bolało mnie to, że musiałem kłamać. Kłamać ludziom w oczy bez żadnych skrupułów. Moich fanów, moich przyjaciół, nawet część mojej rodziny.
 - Louis. -syknęła Eleanor ściskając mnie mocniej za rękę. Wyrwałem się z zamyślenia i spojrzałem na nią. Wydawała się zła i zdenerwowana jednak na jej ustach za chwilę pojawił się udawany, żałosny uśmiech. Pociągnęła mnie w stronę kawiarni, do której zamierzaliśmy wstąpić, po całym dniu spędzonym razem.
 - Lou.. Skarbie.. Zamów mi kawę a ja zajmę miejsca. -powiedziała głośniej niż powinna cmokając mnie z każdym słowem w policzek.
 - Jasne. -odpowiedziałem patrząc na nią z odrobiną czułości, po czym podszedłem do baru.
Zamówiłem latte i małą czarną. Poczekałem chwilę, po czym wysoka kobieta z ciemnymi włosami zebranymi w warkocz postawiła przede mną na blacie moje zamówienie. Podziękowałem i uśmiechnąłem się do niej uprzejmie. Wziąłem dwie parujące jeszcze szklanki i ruszyłem do stolika, przy którym siedziała Eleanor. Jej wzrok wbity był w ekran telefonu, lecz kiedy siadłem na przeciwko niej od razu podniosła go na mnie.
 - Dziękuję, Kochanie -powiedziała miło. Tak miło, że zbierało mi się na wymioty.
   Bardzo irytowało mnie to, że Eleanor nie przeszkadzała obecność tłumu nachalnych paparazzi dobijających się do kawiarni. W porównaniu do mnie była za bardzo rozluźniona. Bardzo dziękowałem moim dwóm ochroniarzom, którzy stali przy wejściu i nie pozwolili tym jebanym dupkom wejść do środka.
Nagle poczułem jak Eleanor kładzie swoją doń na mojej. Zaczęła bawić się moimi palcami. Spojrzałem na jej twarz, którą podpierała o drugą rękę. Wydawała się być rozmarzona. Jakby intensywnie nad czymś myślała. Ja też nad czymś myślałem. A dokładniej nad kimś. Nad Harry'm, który został sam w domu. Który musiał pożegnać się z naszymi dzisiejszymi planami.
Sięgnąłem po moje latte i upiłem pół szklanki. Czułem jak ze złości pocą mi się ręce.

Było już ciemno. Szliśmy po woli miastem trzymając się za ręce. Eleanor opierała się o mnie delikatnie. Wiedziałem, że ktoś nas obserwuje od jakiegoś czasu.
 - Zobacz jak tu pięknie... -powiedziała Eleanor.
Wiedziałem o co jej chodziło. Wyciągnąłem telefon i przyciągnąłem ją bliżej do siebie. Włączyłem aparat i zrobiłem zdjęcie. Wyglądałem na nim jakbym na prawdę był szczęśliwy.
Może właśnie dlatego ludzie się w to dali nabrać?
Jestem na prawdę dobrym aktorem.


~Cara~

 - Nie, kurwa, nie! -wrzasnęłam wstając gwałtownie z krzesła. Odsunęło się ze zgrzytem raniąc moje uszy. Prawie zapomniałam, że w domu jest mama i za pewne słyszała soczyste przekleństwo, które wydobyło się z moich ust.
Zamknęłam laptopa, aby więcej nie oglądać najnowszego zdjęcia Elounor i zbiegłam na dół. Zabrałam z wieszaka kurtkę, założyłam na nogi maxy i nie mówiąc nic do mojej mamy wybiegłam z domu na autobus. Czekałam kilka minut i kiedy autobus zatrzymał się na przystanku wsiadłam tylnymi drzwiami. Całą drogę obgryzałam paznokcie. Jak dla mnie ten stary rzęch jechał zdecydowanie za wolno. Zaczęłam stukać nogą o podłogę.
Kiedy znalazłam się na odpowiednim przystanku wysiadłam i pobiegłam prosto do domu Harry'ego. Pewnie widział to zasrane zdjęcie. Pewnie był rozbity i chciałam go w jakiś sposób pocieszyć. Wiedziałam, że jest już bardzo wyniszczony tą sytuacją. Doszłam do drzwi i kiedy złapałam za klamkę drzwi się nie otworzyły.
- Co jest... -powiedziałam.
Było przecież już późno. Było ciemno, więc gdzie był Harry? On rzadko wychodził ostatnio wieczorami.. Od razu naszła mnie myśl, że coś mu się stało. Zadzwoniłam do niego i nie odebrał.
Odwróciłam się i pobiegłam w stronę centrum jedną z głównych ulic. Rozglądałam się wszędzie szukając wzrokiem mojego przyjaciela. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś mu się stało nawet wtedy, kiedy nie byłaby to moja wina.
   Znalazłam go.
   Stał oparty o lampę uliczną. Nachylał się ku dołowi opierając się dłońmi o kolana. Wydawał się załamany i wyglądał na prawdę nie wyraźnie. Na głowę naciągnięty miał kaptur od granatowej bluzy zasłaniający jego kasztanowe loki. Nikt go nie rozpoznał więc nikt się nie zatrzymał. Tylko ja dopadłam do niego. Złapałam go za ramiona i zmusiłam do tego, aby się wyprostował. Zdjęłam mu kaptur i gorączkowo odgarniałam jego włosy z twarzy. Głaskałam go po twarzy, po policzkach. Serce biło mi szybko. A zabiło jeszcze szybciej, kiedy spojrzałam w jego oczy. Tak bardzo zamglone.
 - Haz -jęknęłam. -Co ci się stało?
Był taki blady.
 - Nic... Nic mi nie jest -wymamrotał a w moją twarz natychmiast uderzył jego oddech przepełniony zapachem alkoholu. Pił, to było pewne. I zauważyłam koleją nietypową rzecz w jego wyglądzie. Miał limo pod okiem.
 - Boże. Biłeś się?! Oszalałeś? -krzyknęłam.
Przytaknął tylko głową i spuścił wzrok. Żebym nie zobaczyła łez w jego oczach. Nie musiałam na niego krzyczeć. Wiedziałam, co teraz działo się w jego głowie. Był załamany. Natychmiast znalazłam się w jego ramionach. Przytuliłam go mocno i czułam jak zaczynam płakać. Cierpiałam razem z nim. Tak bardzo mnie bolał jego ból. Zaciągnęłam się jego zapachem. Mimo dużej ilości alkoholu jaką wypił nadal czułam jego ulubione perfumy. Kiedy się od niego oderwałam ujęłam jego twarz w dłonie. Czułam jak przechodnie zatrzymują się i patrzą na nas. Pogłaskałam go po policzkach, oraz po jego zranionym oku. Skrzywił się. Wiedziałam, że go to zabolało, więc pocałowałam go delikatnie w czoło. Haz popatrzył na mnie i powiedział:
 - Nienawidzę go. Nienawidzę go za to, że tak bardzo mnie rani.

***

Mamy nowy rozdział. 
Wiem, że długo nie dodaję, ale to chyba bawet lepiej
Rozdział myślę że nie najgorszy i da się przeżyć. 
Widzicie jak chłopcy muszą się poświęcać :'(
Ostatnio zaczyna podobać mi się pisanie perspektyw Hazzy i Lou i będzie ich na prawdę sporo.
Dziękuję za komentarze i wyświetlenia rozdziałów oraz bloga :)
Kocham was :*




piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdział 5



~Cara~

   Postanowiłam już od dzisiejszego wieczoru realizować mój plan. Chciałam pokazać temu światu prawdę. Chciałam pokazać ludziom, że miłość jaka jest między Harry'm a Lou jest możliwa. Chciałam przekazać prawdę o nich i za wszelką cenę udowodnić, że są razem. 
   A mogło mi się to udać dzięki mojej pozycji. Znałam Harry'ego więc jednocześnie ludzie znali mnie. 
   Zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza. Stałam przed lustrem i malowałam moje usta na czerwony, mocny kolor. Potem przyszła kolej na rzęsy i puder. Byłam prawie gotowa. Wzięłam z wieszaka czarny płaszcz, po czym założyłam go na swoje ramiona. Odwróciłam się w stronę lustra, po czym oceniłam swoją osobę. Przechyliłam lekko głowę w bok. Miałam na sobie czarną, krótką sukienkę, która rozszerzała się ku dołowi. Na nogach czarne getry oraz czarne szpilki. Nie podobał mi się ten wygląd, jednak musiałam zmusić się do niego. Zapięłam płaszcz i założyłam na ramię czerwoną torebkę. Poprawiłam jeszcze włosy odgarniając je z twarzy i w tym momencie z góry zeszła moja mama. Zatrzymała się i spojrzała na mnie.
 - Gdzie idziesz? -zapytała. Jej głos był wyjątkowo niski, ale bardzo ładny.
 - Wychodzę z Joanne. -odpowiedziałam szybko. Chyba nawet za szybko. 
Wzruszyła tylko ramionami. 
 - Miłej zabawy -powiedziała i wróciła na górę.

* * *

   Stanęłam przed budynkiem.
   Czułam, jak zimny, brudny chodnik cały się trzęsie od muzyki dudniącej w środku klubu. Spojrzałam na świecący się na różowo szyld, po czym zjechałam wzrokiem w dół. Mój wzrok padł na ochroniarza, który zaś patrzył na mnie. Chyba czekał, aż podejdę. Tak też zrobiłam. Jeszcze na chwilę zastanowiłam się, czy się nie wycofać, jednak powiedziałam, że nie mogę. Zastanawiało mnie to, dlaczego mnie tu wpuścił.
Przecież to nie było miejsce dla mnie...

Przekroczyłam próg i od razu poczułam jak zaczyna mnie mdlić i czuję się nieswojo. Zakręciło mi się w głowie od zapachu tytoniu. Nigdy nie paliłam, a sam zapach dymu papierosowego sprawiał, że zwracało się moje pierwsze śniadanie. 
Jednak westchnęłam głęboko i po chwili ruszyłam przed siebie. Wokół widziałam tylko mężczyzn, więc od razu podeszłam do baru. Tutaj znalazłam dziewczynę, która pracowała jako barmanka. Ubrana była w czarną bokserkę i niebiesko białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Na jej przedramieniu widziałam ładne, delikatne tatuaże. Jeden z nich ciągnący się od nadgarstka aż po łokieć przedstawiał małe, lecące ptaki. Dziewczyna miała wyjątkowy kolor włosów a dokładniej różowy. Miejscami był on delikatny pastelowy, a jeszcze w innym miejscu bardzo jaskrawy. Różowowłosa wyglądała na maks siedemnaście lat.
 - Ja cię znam. -usłyszałam delikatny głos zlewający się z powolną muzyką panującą w lokalu. 
Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówiła to drobna dziewczyna za ladą i że jej słowa kierowane były do mnie. Spojrzałam na nią zza menu drinków.
 - Słucham?
 - Znam cię. Jesteś tą... dziewczyną tego loczka z One Direction -powiedziała nalewając do wysokiej szklanki przezroczysty płyn. Popatrzyłam na nią z grymasem. 
   Byłam przyjaciółką Harry'ego. Znaliśmy się na prawdę długo i byłam z nim przez ten najbardziej ciężki okres w jego życiu czyli od 2010 roku od X-Factora. I bardzo często ludzie mówili, że jesteśmy razem, że jesteśmy parą. Wydawało mi się to śmieszne. Ale nie mogłam powiedzieć jaka była prawda. Więc pozwalałam na to, aby ludzie łudzili się nadzieją, że jesteśmy parą. Jednak spotykały mnie także niemiłe komentarze ze strony fanek i ogólnie ludzi. 
 - Chyba chodzi ci o Harry'ego... -powiedziałam zażenowana zaistniałą sytuacją. Zamknęłam menu i wstałam z wysokiego krzesła przy barze. Dziewczyna obrzuciła mnie zaintrygowanym spojrzeniem a ja poszłam dalej. Rozejrzałam się po klubie. Muzyka przyśpieszyła i ludzie zaczęli się coraz lepiej bawić. Jednak do mnie nie przemawiało to, co się tu działo. Mogłam się spodziewać, że nawet jeśli kochałam tak zwanego Larry'ego, nie będę czuła się dobrze w klubie dla gejów. 
   Wypiłam cztery drinki i nie byłam już świadoma, co się dzieje. Kiedy nie kontaktowałam za bardzo, mogłam rozerwać się w większym stopniu. Zaczęłam rozmawiać z dwoma mężczyznami około trzydziestki. Byli nieźle wcięci. Opowiadali bzdury, całowali się, co było wprost obrzydliwe.
Wyciągnęłam z torebki telefon. Zrobiłam sobie z nimi zdjęcie. Pozowali do zdjęcia obejmując się czule. Starałam się objąć otoczenie na około nas, oraz wielki napis z nazwą klubu, który wisiał nad barem. Dodałam na Twittera. 
Wojnę z Modest zacząć czas.


~Harry~

 - Chłopcy, uśmiechnijcie się trochę. -zachęciła nas fotografka.
Poprawiłem kołnierzyk koszuli i uśmiechnąłem się szerzej do aparatu. Spoglądałem na chłopaków. To na ludzi zebranych na przeciwko nas. Lubiem przychodzić na sesje zdjęciowe. Czułem się tak naturalnie...
Jednak rozpraszała mnie pewna osoba. 
Uśmiechał się szeroko i wygłupiał się z Niall'em pełen życia nie zwracając uwagi na Darren'a stojącego obok jednego z reflektorów. 
 - Harry -usłyszałem głos pani fotograf przywołujący mnie do porządku. -Patrz tutaj -powiedziała miło.
Jednak nie zwracałem na nią uwagi. Widziałem tylko jego. Jak bardzo był idealny. 
Zaciągnąłem się jego zapachem patrząc na niego. Stanął bliżej mnie. 
I potem spojrzał na mnie i poczułem jak przechodzi mnie prąd.
Tak bardzo chciałem go pocałować.
Błagam Cara... Zrób coś...


***


Przepraszam, że dodaję po tak długim czasie.. 
Ale wywiadówka była no i miałam pewne problemy i takie tam.
Rozdział taki.. Taki dziwny. xd
Nie wiem co o nim powiedzieć. Na prawdę.
Chciałam BARDZO podziękować za liczbę komentarzy pod poprzednimi postami.
Jesteście cudowne i widzę, na co was stać :)
To chyba tyle :)






niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 4



~Harry~

   Kiedy patrzę na ciebie, widzę, że jesteś najcudowniejszą osobą na świecie. Wszystko jest w tobie idealne. Twoje ruchy pełne gracji. Twój głos tak wyjątkowy. Twoje spojrzenie przeszywające mnie od środka. Twój zapach mącący mi w głowie. Jesteś po prostu idealny. Długo zajęło mi zaakceptowanie tej rzeczy, ale zorientowałem się, że jestem od ciebie uzależniony. 
   Zatrzymałem auto przed garażem. Nie chciałem tracić czasu na w sumie bezsensowne wprowadzanie go do środka. Moje ręce całe się trzęsły. Czułem jak w uszach pulsuje mi krew. A to dlatego, że wiedziałem, że jesteś w moim domu i czekasz na mnie. Tylko na mnie, a to sprawiało, że zaczynałem czuć się wyjątkowy i ważny dla ciebie. Było mi miło, że jestem dla kogoś tak bardzo ważny i że komuś na mnie zależy. Że ktoś obdarza mnie głębokim uczuciem, a tym bardziej tak wyjątkowa osoba jak ty. 
Wchodząc do ciemnego domu, pierwsze co poczułem to twoje delikatne, piękne perfumy. Wiedziałem, że tu jesteś i poczułem jak po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. Wymacałem na białej ścianie włącznik światła nacisnąłem go. Moje oczy poraziło jasne światło więc na chwilę zamknąłem oczy. Zastanawiałem się, gdzie jesteś. Kiedy po chwili otworzyłem oczy przyzwyczaiłem się do światła i zdjąłem ciemną kurtkę z moich ramion. Zawiesiłem ją na wysokim, ciemnym, drewnianym wieszaku i ruszyłem w głąb domu. Wszędzie było ciemno. Obszedłem jeszcze raz salon, kuchnię i sprawdziłem nawet łazienkę, ale nigdzie cię nie było. Skierowałem się ku górze. Wszedłem ostrożnie po schodach uważając, aby się nie potknąć. Chwyciłem się barierki i zrobiłem kolejny krok na kręconych stopniach. Kiedy znalazłem się na górze, rozejrzałem się wokoło. Sypialnia dla gości była pusta. W łazience było ciemno. Drzwi balkonowe były zamknięte. Ostatnie miejsce, gdzie mogłeś być to moja sypialnia. I tak też było. 
Widziałem delikatnie żarzące się światło przez odstęp między dołem drzwi, a podłogą. Serce mi przyśpieszyło, bo wiedziałem, że za chwilę będziemy sami. Tylko ty i ja w moim domu, w mojej sypialni. Podszedłem cicho na palcach do drzwi i uchyliłem je lekko delikatnym pchnięciem. Zobaczyłem ciebie, leżącego na moim łóżku. Patrzyłeś się w sufit z rękoma za głową. Na szafce nocnej paliła się wolno biała świeczka. Często siedziałeś po ciemku tylko z delikatnym światłem świeczek. Mówiłeś, że powoduje to lepszą atmosferę i mogłeś się zrelaksować. Zilustrowałem cię wzrokiem. Na twojej klatce piersiowej opinała się czarna koszulka. Zgrabne nogi eksponowały czarne, obcisłe rurki. Na stopach miałeś czarne Vans'y, które swoją drogą były prezentem ode mnie. Popatrzyłem na siebie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Uwielbiałem, kiedy byłeś ubrany tak jak ja.  Mój wzrok przyciągnęły także tatuaże na twoim przedramieniu. Były pięknie wykonane, a kilka z nich oznaczało mnie. Wziąłem głęboki wdech i pchnąłem drzwi, które otworzyły się szeroko. Zerwałeś się z łóżka i z szybkim oddechem spojrzałeś na mnie.
 - Boże. Harry... -powiedziałeś łapiąc się za serce. 
Nie wiedziałeś o tym, ale kiedy moje imię wyleciało z twoich ust poczułem, że jestem we właściwym miejscu. Wysłałem ci pokrzepiający uśmiech i podszedłem do ciebie. Siadłeś po turecku na środku miękkiego łóżka, zaś ja zająłem miejsce na jego brzegu. Wbiłem wzrok w moje palce i czułem jak oblewam się rumieńcem. Wywołała to bliskość, która była między nami. Czułem się trochę jak cztery lata temu w X-Factorze. Uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o tym okresie czasu i w tym momencie spojrzałem na ciebie. Otworzyłem szeroko usta zdumiony twoim wyglądem. Twarz oświetlana delikatnym płomykiem świeczki była taka piękna. A twoje oczy tak pięknie się błyszczały... Natychmiast wymierzyłem sobie mentalny policzek. Zawsze rozczulałem się, kiedy cię widziałem. I jak czułem cię blisko siebie. Tym bardziej teraz, kiedy patrzyłeś na mnie z takim uczuciem. Jak ja miałem udawać, kiedy tak bardzo cię kocham? To trudne...
   Świeczka zaczęła palić się co raz mniejszym ogniem i po chwili zgasła całkowicie. Zdawałeś się nie przejmować tym zbytnio. Przesunąłeś swoją rękę z mojej klatki piersiowej dalej dzięki czemu przytuliłeś mnie mocniej. Przejechałem moją ciepłą dłonią po twoich włosach i czułem jak się uśmiechasz. Było to bardzo przyjemne uczucie. 
 - Twoje włosy pachną wiśniami -powiedziałem przerywając ciszę, która panowała od dłuższego czasu. Przytaknąłeś. 
Przysunąłeś się do mnie bliżej. Leżałeś przytulając się do mnie, a ja leżałem na plecach wpatrując się w ciemne okno, przez które wpadało światło z przyulicznych latarni. Nachyliłem się i pocałowałem cię w czoło. Takie małe gesty podbudowywały nasz kruchy związek. Mimo iż byliśmy sami, trudno mi było pocałować cię w usta. Bałem się, że ktoś nas jednak obserwuje. Lecz w tej chwili to ty przejąłeś inicjatywę. Przeniosłeś swoją jedną nogę za moje i podniosłeś się z łóżka, co doprowadziło do tego, że znajdowałeś się nade mną nachylając się ku mnie. Oddech mi przyśpieszył.
 - Louis. Co ty.. -nie dokończyłem. Topiłem się w twoich oczach. W twoim uśmiechu.
 - Zamknij się. -powiedziałeś, a ja poczułem jak się rozpływam. Wtopiłeś dłonie w moje włosy i po chwili poczułem twoje usta na moich. Wydałem z siebie gardłowy dźwięk. Pragnąłem cię. 
I nie wytrzymałem. Moje uczucia zerwały się, a mur między nami runął. 
W tej chwili byłeś dla mnie wszystkim. Tylko ty i ja oraz ta chwila.
Czułem, jak rozpinasz pasek od moich spodni. 



***

Rozdział 4. 
Jak widzicie napisany jest trochę inaczej.
Chciałam po prostu pokazać jak najlepiej to, co czuje Haz do Lou. 
Takie perspektywy będą się jeszcze pojawiać. 
Pytacie mnie, dlaczego nie odpisuję na komentarze. 
Nie chcę po prostu nabijać ich liczby swoimi komentarzami. 
Jeśli macie jakieś pytania możecie pisać na moim Ask'u lub na Twitterze. :)
Ogółem rozdział mi się podoba i jestem z niego całkiem zadowolona. 
Jakoś łatwo mi się pisze to opowiadanie :)
I teraz co do pewnego anonima, który udzielał się pod poprzednim postem.
Chciałam ci powiedzieć, że wyjebane mam na twoje "hejty".
Tym bardziej wiem, że jesteś jedną osobą, którą w dodatku znam.
Więc powodzenia ;)





piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 3



~Cara~

   Louis utrzymywał między nimi niewielki dystans, lecz wiedziałam, że w środku pewnie go mdli i przeklina się sam siebie w duchu. Eleanor zauważyła lecący nad ich głowami balon pasażerski. Chwyciła go mocniej za rękę, zaś drugą wyciągnęła ku górze i zachwycona krzyknęła:
- Patrz, Louis!
Jej piskliwy głos ranił moje uszy. Skrzywiłam się. Od zawsze nie lubiłam tej dziewczyny. I to nie dlatego, że "spotykała" się z Louis'em, raniąc tym mojego najlepszego przyjaciela, którym był Harry. Chodziło o nią samą. Była sztuczna i do gorączki doprowadzało mnie to, co robiła.
Louis udawał pełnego szczęścia. Eleanor także, ale ona z innego powodu. Udało jej się zwrócić uwagę ludzi, którzy byli na około nich. Przybliżyła się do Louis'a i ścisnęła jeszcze mocniej jego rękę. Niektórzy uświadomili sobie, kim są. Zobaczyłam po woli wyciągane telefony, aparaty. Po chwili kilka dziewczyn podbiegło do bruneta i prosiło go o zdjęcie. Eleanor stała zadowolona przy swoim chłopaku i oparła głowę o jego ramię. Skrzywiłam się na sam widok i schowałam za ścianę budynku, obok którego stałam. Zacisnęłam oczy i oparłam głowę o zimny mur.
 - Kurwa. -przeklęłam na głos otwierając oczy.
Kiedy to zrobiłam, zauważyłam starszą, siwą panią która szła pod rękę ze zgarbionym, łysym staruszkiem. Obydwoje patrzyli na mnie gardzącym wzrokiem, a ja natychmiast ugryzłam się w język.
Odepchnęłam się dłońmi od muru i pobiegłam na autobus, aby jak najszybciej dostać się do domu Harry'ego. Postanowiłam mu powiedzieć, a poza tym miałam dość śledzenia tej całej sztucznej pary.

* * *

   Kiedy autobus się zatrzymał, wypadłam z niego zanim drzwi całkowicie się otworzyły. Rzuciłam się pędem przed siebie do domu Harry'ego. Miałam nadzieje, że będzie w domu a nie, tak jak Louis, na jakiejś udawanej randce. Miałam także nadzieję, że nie wyciągnęli go do studia lub że Darren go wezwał. Kiedy dopadłam do furtki, nacisnęłam klamkę i kamień spadł mi z serca, kiedy okazało się, że jest otwarta. Przed garażem stał także czarny Range Rover Harry'ego. To oznaczało, że miał gdzieś jechać. To tylko zmotywowało mnie, abym jak najszybciej pobiegła do jego domu. 
Naparłam całym ciałem na drzwi, które otworzyły się i z hukiem uderzyły o ścianę do której były przymocowane. Wiedziałam, że dałam tym znać Harry'emu o moim przybyciu. Zamknęłam za sobą drzwi i weszłam po cichu do środka. 
 - Harry? -zawołałam i po chwili zobaczyłam bruneta, który siedział na czekoladowej kanapie obrzuconego papierami. 
Zdziwiłam się, że Haz interesuje się pracą papierkową, ponieważ nigdy nie było to jego mocną stroną. Czasem zdawało mi się, że jego lewa półkula prawie nie działała. Chłopak obrzucił mnie surowym spojrzeniem i nic nie mówiąc ponownie wbił wzrok w białą kartkę zapisaną drobnym drukiem. Jednak wiedziałam, że dłużej nie wytrzyma mojego natarczywego spojrzenia i w końcu wymięknie. 
 - Cholera jasna. 
Mówiłam.
 - Co się dzieje, Harry? -spytałam kiedy zerwał się z kanapy i wyminął mnie, aby wyjść z salonu i dostać się do wieszaka, na którym wisiała jego czarna kurtka. -Dlaczego, się do mnie nie odzywasz?
Zgromił mnie wzrokiem i pomyślałam, że gdyby jego spojrzenie mogło palić, byłabym małą kupką czarnego prochu. 
 - Bo nie mówisz mi najważniejszych rzeczy, Cara! Dlaczego mi nie powiedziałaś, że odwiedziłaś Louis'a?! Wiesz, ile bym dał, aby wiedzieć jak się tam dostać. Lub chociaż wiedzieć co z nim się dzieje i jak tam sobie radzi! I dlaczego mi nie powiedziałaś, że chcesz nam pomóc z... z tym w czym jesteśmy?!
Popatrzyłam na niego wielkimi oczami. Skąd wiedział?... Jednak mogłam się domyślić. Louis mu powiedział. 
 - Przepraszam, Haz! -powiedziałam a głos zaczął mi się łamać. 
 - Po prostu wiem, że nie chcesz pomocy. A ja chcę wam pomóc! -krzyknęłam mu w twarz. 
Myślałam, że zareaguje inaczej. Że krzyknie na mnie, ale nie doczekałam się tego. Poczułam jedynie, jak przytula mnie mocno do swojej piersi, a jego ciepło uspokaja mnie i przynosi ukojenie.
 - Pojedziemy gdzieś? -spytał po krótkiej chwili ciszy.
Oddaliłam się od niego na niewielką odległość i przyjrzałam się mu. Dopiero teraz zauważyłam jak bardzo jest przystojny.
 - Jasne. -powiedziałam odrywając wzrok od jego oczu.
   Uśmiechnął się do mnie.

* * *

   Harry był na prawdę dobrym kierowcą. Lub to zasługa dobrego samochodu. Brunet wykonywał sprawne manewry kierownicą, silnik pracował cicho i przyznam się, że w pewnym momencie zasnęłam. Czułam się bardzo komfortowo, a poza tym lubiłam jeździć samochodem. Kiedy usypiałam, poczułam perfumy Louis'a, którymi przesiąknięte były fotele. 
 - Cara? -usłyszałam moje imię zmieszane z cichym chichotem. Otworzyłam oczy i dostrzegłam twarz Harry'ego. Nachylał się nade mną a jego słodki oddech owiał moją twarz. Nagle zdałam sobie sprawę z naszej bliskości. Odruchowo oddaliłam się od chłopaka i poczułam jak uderzam głową o podłokietnik na siedzeniu. Harry ponownie się zaśmiał.
 - Chodź. Idziemy się przejść. -powiedział, po czym chwycił mnie za rękę i pomógł wyjść z auta. Zamknął za mną drzwi, a ja rozejrzałam się wokoło. Był październik, a słońce pięknie grzało. Londyn kwitł życiem. Ludzie byli rozpromienieni. Spojrzałam na idącą dreptakiem parę. Trzymali się za ręce i chyba nie chcieli się puścić. Uśmiechnęłam się na ich widok, ale poczułam w głębi siebie odrobinę zazdrości. Mimo iż miałam 19 lat, nie miałam swojej drugiej połówki. 
 - Idziemy? -usłyszałam z tyłu i po chwili Harry wyszedł przede mnie wsadzając kluczyki od auta do tylnej kieszeni spodni. Dostrzegł, że gdzieś patrzę i podążył moim wzrokiem. Jego oczy także spoczęły na uroczej parze. Widziałam, że się zmieszał, więc ponowił swoje pytanie. Ja tylko przytaknęłam i ruszyliśmy
   Szliśmy w ciszy od czasu do czasu zamieniając ze sobą słowo. Jednak w pewnym momencie pękłam i zaczęłam ponownie przepraszać Harry'ego za to, że mu nie powiedziałam wcześniej o moich zamiarach. Widać nie złościł się na mnie bardzo.  
 - Ale Cara. Zbliża się trasa. I co wtedy? 
 - Nic. Pojadę z wami -powiedziałam wzruszając ramionami jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie.
Popatrzył na mnie z wielkimi oczami. Zatrzymał się i wyglądał jakby żył w innym świecie.
 - Harry. -zaczęłam siadając obok niego -Daj spokój. Zaufaj mi, proszę. -powiedziałam i położyłam mu dłoń na ramieniu. 
Chyba dał mi wolną rękę, bo pocałował mnie czule w czoło i rozłożył ramiona przytulając mnie. Obróciłam się do niego przodem i wtuliłam się w niego jak wcześniej. 


***

Nowy rozdział :3
Dodałam piosenkę, bo większość z was o to prosiła.
Pojawiła się w większej ilości Eleanor oraz Harry. 
Rozdział jest nawet długi i myślę, że przyzwoicie napisany :)
I chciałam coś powiedzieć:
ten blog nie będzie typowym gejowskim blogiem. Nie będzie chodziło tu o to, żeby ciągle się lizali lub za przeroszeniem "rżnęli". Przewiduję tylko jeden opisany pocałunek, a co do tzw. "scenek" nie opiszę żadnej. 
Więc nie ma się co obawiać. 





wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 2


~Louis~

   Trzy dni później o tej samej porze, przemierzałem korytarz z Zayn'em ku boku. Szliśmy ramię w ramię co w pewnym sensie podnosiło mnie na duchu. Wiedziałem, że będzie cały czas przy mnie, dzięki czemu przestałem się stresować.
   Zastanawiało mnie, gdzie jest Harry. Czy już dotarł na miejsce. Jak wygląda. Co czuje. Czy myśli o mnie... Długo się nie widzieliśmy, co doprowadzało mnie do gorączki. Jednak wiedziałem, że to było dla nas nie wskazane. Tym bardziej, że w grę wchodziły także moje comiesięczne wizyty w zakładzie psychiatrycznym. Dlaczego tam chodzę? Ponieważ nie wytrzymuję czasem tej presji...
   Zayn poszedł przodem i otworzył  przed nami drzwi. Wszedł pierwszy, a za nim podążyłem ja. Zamknąłem za sobą drzwi i kiedy ponownie się odwróciłem, mój wzrok nieświadomie padł na Harry'ego.
Poczułem jak najpierw ściska mnie w brzuchu, a potem przechodzi to do serca. Czas się zatrzymał, a wszystko inne nie istniało w tej chwili. Byłem w swoim świecie, patrząc tylko na jego piękne, zielone oczy. Widziałem w nich miłość. Bolało mnie jednak to, że z każdym dniem szafirowy przebłysk w jego oczach coraz bardziej mroczniał.
Harry wstał z krzesła które odwrócone było do mnie tyłem i stanął na przeciwko mnie. Nie ruszał się, ani nie zrobił kroku w moją stronę. Tylko stał i patrzył na mnie kolejne minuty. Widziałem jak opięta koszulka na jego piersi zaczyna jakby się szybciej unosić. Nie ukrywałem, że moje serce także przyśpieszyło swoją akcję serca. Kosmyk jego brązowych włosów wisiał bezwładnie obok jego zarumienionego policzka. Widziałem, jak jego śnieżnobiałe zęby stykają się z wiśniową wargą i zagryzają ją lekko. Zrobiłem krok do przodu i chwyciłem jego dłoń na dosłownie ułamek sekundy.
I w tej chwili mój świat prysnął jak bańka mydlana. Uderzenie pięścią o biurko Darren'a całkowicie wytrąciło mnie z równowagi. Zassałem powietrze wracając z powrotem na ziemię i spojrzałem na mężczyznę. On spoglądał na mnie wściekłym wzrokiem jakby dosłownie chciał mnie zabić.
 - Jak wyobrażasz sobie całą waszą zajebaną działalność, jeśli nie potrafisz powstrzymać się nawet przy nas?! -wrzasnął wstając gwałtownie. Krzesło, na którym siedział odsunęło się wydając wysoki dźwięk. Skrzywiłem się o odwróciłem twarz. Spojrzałem ponownie na Harry'ego.
 "Nie martw się" -powiedziałem bezgłośnie. Wiedziałem, że zrozumiał i tylko przytaknął głową.
 - Siadajcie na swoich miejscach. -warknął Darren. Westchnąłem i odwróciłem wzrok od bruneta. Chłopak siadł na swoim miejscu. Popatrzyłem na pięć krzeseł. Hazz siedział po lewej stronie jako pierwszy. Obok niego Niall, potem Zayn, następnie Liam. Popatrzyłem krzywo na ostatnie, jak najbardziej oddalone miejsce od Harry'ego. Siadłem jednak na nim.
 - Sorry, Stary -powiedział Liam dając mi kuksańca w bok.

 - ... rozpoczynacie trasę! Ogarnijcie się! Wy na prawdę nie rozumiecie, że mnie to nie bawi? Te wasze głupie gejowskie podchody?! -kontynuował od dobrego kwadransa Darren.
Kiedy poruszał ten temat i używał tego koszmarnego głowa "gej" przechodziły mnie ciarki i flaki wywijały mi fikołka. Uświadamiałem sobie, że może nie jestem normalny? Że może ludzie mnie nie chcą i jestem wybrykiem natury? Lecz potem przypominałem sobie jaki jestem szczęśliwy, kiedy jest ze mną Harry. Mój chłopak którego tak bardzo kocham. Kiedy czuję jego dotyk uświadamiam sobie, że jestem jak w raju. Kiedy budzę się rankiem obok niego, jego ciepłe ciało ogrzewa mnie za każdym razem i kiedy całuje mnie w policzki. To jest mój sens życia. Kiedy patrzę na jego zdjęcia. Na jego uroczy uśmiech i dołeczki w policzkach.
Odwróciłem lekko twarz w lewą stronę i spojrzałem na bruneta. Chyba poczuł, że się na niego patrzę. Odwrócił się w moją stronę. Wymieniliśmy delikatne uśmiechy.

* * *

 - Co ona tu robi? -spytałem, kiedy zeszliśmy na dół. Oparta o ścianę z telefonem w ręku i włosami zaczesanymi w koński ogon Eleanor. Skrzywiłem się natychmiast i zatrzymałem się gwałtownie. 
Poczułem jak ktoś wpada na mnie a dokładniej na moje plecy. Domyśliłem się kto, ponieważ po chwili jego duża dłoń powędrowała po moją. Hazz ścisnął ją.
 - Jak to co? Idziecie na spacer. -powiedział kpiąco Tyler. Nie wiedziałem, kiedy do nas dołączył. 
Warknąłem cicho, lecz postanowiłem się opanować. 
 - Wy możecie iść -usłyszałem, jak Darren mówi do chłopaków. 
Po chwili Zayn, Niall i Liam, zmieszani wychodzili z budynku w którym się znajdowaliśmy. Niall naciągając na blond włosy kaptur odwrócił się do mnie i do Harry'ego. 
 - Powodzenia. -powiedział ze współczuciem, po czym wyszedł za resztą. 
 - Harry, chodź na chwilę. -szepnąłem do bruneta. 
Ani Darren, ani Tyler nie sprzeciwiali się. Wiedzieli, że teraz to nie ma sensu. I tak potem dadzą nam nauczkę. Skierowałem się z chłopakiem do męskiej łazienki. Kiedy mijaliśmy Eleanor, widziałem, jak skrzywiła się na widok naszych złączonych dłoni oraz na widok Harry'ego. Wiedziałem, że ona czuła do mnie coś więcej. Ale nie byłem na nią zły. To nie jej wina, że jestem jaki jestem...
   Kiedy weszliśmy do łazienki, skierowałem się do kabiny i zamknąłem za nami drzwi. Harry patrzył na mnie pytająco. Był wyższy, więc musiałem podnosić lekko głowę. Ale przyzwyczaiłem się już do tego. 
 - Co? -odezwał się do mnie po raz pierwszy dzisiaj. Poczułem motyki w brzuchu.
Westchnąłem. Wiedziałem, że powinienem mu to powiedzieć.
 - Cara.. Była u mnie. -powiedziałem akcentując ostatnie słowo. Wiedział, że chodziło o psychiatryk. 
 - Jak to? 
Wiedziałem, że mu nie powiedziała. Mimo iż byli przyjaciółmi od całych pięciu lat nie powiedziała mu tego. 
 - Po co? -spytał 
 - Ona chce nam pomóc, wiesz? My nie możemy nic zrobić z tym gównem w którym jesteśmy, ale ona tak i właśnie to robi. Błagam, nie bądź zły i nie krzycz. Wiem, że nie chcesz, żeby ona się w to mieszała, ale pozwól jej. Jeśli mnie kochasz to uszanuj to. Proszę Hazz. -powiedziałem na jednym tchu czując jak brakuje mi powietrza. -Może w końcu się nam uda?
 - Zbliża się trasa, Lou.. -rzucił niechętnie.
 - To co z tego? -wszedłem mu w słowo. 
 - Daj jej szansę, proszę. 
Pokiwał tylko głową, Zrobiłem krok na przód i stając na palcach złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek. 


***

Mamy nowy rozdział :)
Nie jest chyba najgorszy, jak na wstęp.
Powiem, że akcja dopiero się rozkręci i to w miarę szybko, bo blog nie będzie należał do tych długich :)
Co by tu jeszcze dodać... Aha: chcecie piosenki do rozdziałów? :)