czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 13


~Harry~

   Czy znasz pojęcie szczęścia? Ja tak. Przynajmniej kiedyś... Kiedyś, kiedy mogłem być sobą i bez przeszkód wkraczałem w ten inny świat, w którym istnieję właśnie w tej chwili. Myślałem, że jestem najszczęśliwszą osobą, poznając moją drugą połówkę i ciesząc się z nią każdą chwilą. Myślałem, że będziemy mogli razem żyć. Ale teraz tylko istniejemy. Istnieć, nie znaczy żyć. Zdałem sobie sprawę, że to jest bardziej skomplikowane i trudniejsze. Nie ma miejsca na "nas". Tak mówią wszyscy ...

~Cara~

    Wiedziałam, że Darren siedzący za kierownicą mocno zaciska na niej swoje pomarszczone już ręce. Jak żyłka na jego szyi pulsuje, co w pewnym sensie wydawało mi się śmieszne, mimo mojego chujowego położenia. Czułam jak mężczyzna spogląda w lusterko wsteczne i patrzy na moją koszulkę, na której widniały dwa napisy "Hi" oraz "Oops!". Wiedział, o co chodzi, ja wiedziałam, o co chodzi i fani zapewne także będą wiedzieli.
   Van zatrzymał się na podziemnym parkingu pod stadionem, na którym miał odbyć się dzisiejszy koncert. Popatrzyłam na siedzącego po mojej lewej stronie Zayn'a oraz na Harry'ego, który siedział po mojej prawej stronie. Wydawał się zdenerwowany faktem, że zabronili jechać jemu i Lou jednym samochodem. Spojrzałam jeszcze na Liam'a, który siedział na miejscu pasażera obok Darren'a. Posłał mi delikatny uśmiech, jednak po ułamku sekundy gwałtownie obrócił się w prawo.
 - Gdzie do cholery jest ochrona?! -wrzasnął głośno Darren.
Zobaczyłam tłum piszczących fanek, które biegły w stronę dwóch vanów, którymi jechaliśmy. Były co raz bliżej. Na twarzach chłopaków dostrzegłam zaskoczenie, zapewne wywołane tym, że ochrona nie dopilnowała czegoś tak oczywistego. Chwyciłam dłoń chłopaka, który siedział obok mnie.
 - Zayn -pisnęłam zachrypniętym głosem ściskając mocno jego palce. Spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem. Nie powiedział nic, bo chyba zabrakło słów do sytuacji w której się obecnie znajdowaliśmy. I nagle pojawiła się ochrona, która prędko dopadła do czarnego auta odciągając od niego dziewczyny. Nawet Harry, jak do tej pory pełen powagi, był przerażony. Nagle drzwi się otworzyły i poczułam zimny wiatr na moich odsłoniętych nogach. Ochrona pośpieszyła nas i zmusiła Zayn'a aby wysiadł i po chwili z drugiej strony wyciągnęli Harry'ego.
 - Zayn! -krzyknęłam przerażona faktem, że nie czułam już jego dłoni przy mojej. Nie czekałam na nic, tylko wysiadłam czym prędzej z vana i dobiegając do bruneta, złapałam go za rękę. Chwycił ją mocno, mówiąc żebym się uspokoiła. Zapewne moje oczy były wielkie jak talerze, jednak nie myślałam teraz o tym. Chciałam jak najszybciej stąd się wydostać.

* * *

   Czułam, jak coś mokrego i zimnego w równych odstępach czasu jest przykładane do mojego gorącego czoła, przez co przechodziły mnie dreszcze, a moje ciało drgało delikatnie. Moje powieki były zamknięte, jakbym się czegoś nadal bała, tylko sama nie wiedziałam czego. Próbując przypomnieć sobie zdarzenia z ubiegłych kilku godzin, z wielkim przejęciem zorientowałam się, że nic nie pamiętam. To odkrycie wywołało przerażenie na mojej twarzy i nieświadomie otworzyłam gwałtownie oczy. Pierwsze co zobaczyłam, to dwójka chłopaków nachylających się nade mną i przyglądających się mi uważnie. Jeden z nich trzymał niebieski woreczek lodu, z którego skapywała zimna woda. Jedna, samotna kropelka kapnęła na moje kolano i gwałtownie zabrałam je z miejsca. Ogromnymi oczami spojrzałam na chłopaków nachylających się nade mną. Niall zabrał woreczek i położył go na stoliku, który stał obok. Jakaś kobieta szybko go stamtąd zabrała i wyszła z nim z pomieszczenia. Temu wszystkiemu przyglądał się Liam, który stał obok Niall'a także mi się przypatrując. Powoli otworzyłam usta mając na celu powiedzenie czegoś, jednak zamiast normalnych słów z mojego gardła wydobył się cichy jęk, będący oznaką bólu. Niall w sekundzie dopadł do mnie przyglądając mi się z uwagą i zaskakując mnie tym za razem.
 - Co się dzieje? -spytał zatroskany
Odchrząknęłam łapiąc się za głowę.
 - Co się stało? -odpowiedziałam pytaniem, a każde słowo wywoływało ból w mojej czaszce. 
 - Zemdlałaś, kiedy tylko wyszliśmy z parkingu.. -powiedział z zamyśloną miną Liam zastanawiając się pewnie czym było to wywołane. 
Po chwili skojarzyłam fakty i przypomniałam sobie gdzie i po co tu jesteśmy. Byliśmy przed koncertem. Lub po koncercie... Dopiero teraz przyszło mi do głowy, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Pierwsze co ujrzałam, to Zayn'a siedzącego na czarnym, obrotowym krześle przed wielkim lustrem oraz kobietę, która miziała jego twarz pędzelkiem. Byliśmy przed koncertem.
 - Gdzie Louis? I Harry? -spytałam zaniepokojona. Podnosząc się ciężko z fotela, na którym siedziałam.
 - W swoim świecie... -odpowiedział mi Niall spoglądając w prawo, na całującą się dwójkę chłopaków. Nie wiem, czy miałam jakieś zwidy wywołane bólem, ale zdawało mi się, że widziałam łzy spływające po ich policzkach. 

~Harry~

   Mam 20 lat. Dotknąłem kiedyś miłości, która miała gorzki smak, niczym filiżanka porannej, ciemnej kawy. Wzmogła rytm serca. Rozdrażniła mój żywy organizm. Rozkołysała zmysły... I chyba po tym mogłem poznać co na prawdę czuję. Że czułem się jak w raju widząc tą osobę. Czując jej ciepło, które ogarnia moje ciało. Słodkie pocałunki. Wciąż. I wciąż...
  A teraz patrząc na tą osobę. Na jego ruchy. Jak zaciska dłoń na mikrofonie lub jak jego gardło drga, kiedy z jego ust ulatują słowa piosenek. Jak angażuje się w tekst, który jest o mnie i jak spogląda na mnie z uczuciem. Jednak tylko od czasu do czasu. Bo oni. Oni...
Jednak kiedy teraz myślę, o miejscu w którym się znajdujemy. O tej scenie, która zdaje się ciągnąc nam ku sobie chcąc nas do siebie zbliżyć. O tym co się za raz tutaj wydarzy, oraz o tym, dzięki komu to zawdzięczam.
   Uśmiechnąłem się do siebie i usłyszałem dźwięki zadowolenia dziewczyn w bliższych rzędach, które myślały, że mój uśmiech był kierowany do nich. Myliły się, ale czy można komuś zabronić poczucia szczęścia? Ponowiłem uśmiech, a w tym samym momencie zaczęliśmy śpiewać "You & I". Oddałem się całkowicie oczekując na tą chwilę.
I kiedy był refren na wielkim telebimie pojawiła się postać Louis'a
I po chwili moja
A potem Louis - zniknął.
Poczułem ukłucie w sercu a mój głos zadrżał. Ręka się ruszyła...
Usłyszałem pisk.
Bo na naszych fanach można było polegać. Oni rozumieli. Zauważali znaki, które im wysyłamy, a nie to co mówią media.
 - Larry!!!


* * *

Zastanawiam się, co powiedzieć, po tak długiej nieobecności.
Chyba tyle, że przepraszam :(
Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale straciłam poczucie czasu...
Rozdział myślę że udany i w miarę dobrze napisany. 
Może mi wybaczycie?
I postaram się dodawać teraz częściej rozdziały. :)
Jeszcze raz przepraszam :*