środa, 2 lipca 2014

Ogłoszenie


Hej.
Chciałam powiedzieć, że zawieszam bloga na czas nieokreślony. Może kiedyś najdzie mnie ochota na wznowienie go, w co wątpię, ale możliwe jest także, że całkiem go usunę. Nie pytajcie dlaczego bo sama nie wiem.
Chyba po prostu wyrosłam z pisania opowiadań. Nie sprawia mi to już takiej przyjemności jak, dajmy na to, rok temu.
Nie chodzi o to, że nie mam pomysłów, bo je mam. Jednak nie potrafię ubrać tego w słowa. Rozpisuje się za bardzo z przeżyciami bohaterów niż z samą akcją. Chyba tego nie potrafię i to sprawia że co raz bardziej uprzedzam się w przekonaniu, że nie pisałam dobrze. Że nie byłam dobra w tym, co robiłam.
Nie mam już też takiego zapału jak kiedyś. Pamiętam, że jak pisałam PWNM, zdarzało się tak, że dodawałam dwa rozdziały dziennie. A teraz dodaję raz na dwa tygodnie. Kiedy zabieram się za pisanie, zawsze mnie coś rozprasza. Nie mogę się skupić na pisaniu.
Nie chodzi tu o to, że was już nie kocham, że mi na was nie zależy. Tu chodzi tylko i wyłącznie o mnie. Bo widzę, że się staracie poprzez wyświetlenia bloga, komentarze. Nie, że tego nie doceniam. Bo każde wyświetlenie czy komentarz sprawia że aż mi ciepło na sercu.
Chyba najlepiej szło mi to drugie opowiadanie. W niego całkowicie się zaangażowałam. Czasami zdawało mi się, że to ja jestem Cherrie. A teraz wydaje się to tak odległe...
Chyba nie dam rady prowadzić tego bloga. A zaczynając go, myślałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Że blog o Larry'm to będzie to. Byłam w błędzie. Każdy popełnia błędy.
Nawet nie wiecie jaką przykrość sprawia mi pisanie tej wiadomości.
Ale moja pewna dobra koleżanka powiedziała mi, że nie fair by było zostawiać was bez słowa pożegnania.
Przepraszam, że zawiodłam.
Przepraszam, że tak się musimy rozstać.
Ale na zawsze zapamiętam ten wspaniały czas, pisania bloga.
Tą radość nie wywoływało samo pisanie.
Ale ktoś, kto to czytał.
Czyli wy.
Do widzenia.
Kocham was.


Elizabeth .x




czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 13


~Harry~

   Czy znasz pojęcie szczęścia? Ja tak. Przynajmniej kiedyś... Kiedyś, kiedy mogłem być sobą i bez przeszkód wkraczałem w ten inny świat, w którym istnieję właśnie w tej chwili. Myślałem, że jestem najszczęśliwszą osobą, poznając moją drugą połówkę i ciesząc się z nią każdą chwilą. Myślałem, że będziemy mogli razem żyć. Ale teraz tylko istniejemy. Istnieć, nie znaczy żyć. Zdałem sobie sprawę, że to jest bardziej skomplikowane i trudniejsze. Nie ma miejsca na "nas". Tak mówią wszyscy ...

~Cara~

    Wiedziałam, że Darren siedzący za kierownicą mocno zaciska na niej swoje pomarszczone już ręce. Jak żyłka na jego szyi pulsuje, co w pewnym sensie wydawało mi się śmieszne, mimo mojego chujowego położenia. Czułam jak mężczyzna spogląda w lusterko wsteczne i patrzy na moją koszulkę, na której widniały dwa napisy "Hi" oraz "Oops!". Wiedział, o co chodzi, ja wiedziałam, o co chodzi i fani zapewne także będą wiedzieli.
   Van zatrzymał się na podziemnym parkingu pod stadionem, na którym miał odbyć się dzisiejszy koncert. Popatrzyłam na siedzącego po mojej lewej stronie Zayn'a oraz na Harry'ego, który siedział po mojej prawej stronie. Wydawał się zdenerwowany faktem, że zabronili jechać jemu i Lou jednym samochodem. Spojrzałam jeszcze na Liam'a, który siedział na miejscu pasażera obok Darren'a. Posłał mi delikatny uśmiech, jednak po ułamku sekundy gwałtownie obrócił się w prawo.
 - Gdzie do cholery jest ochrona?! -wrzasnął głośno Darren.
Zobaczyłam tłum piszczących fanek, które biegły w stronę dwóch vanów, którymi jechaliśmy. Były co raz bliżej. Na twarzach chłopaków dostrzegłam zaskoczenie, zapewne wywołane tym, że ochrona nie dopilnowała czegoś tak oczywistego. Chwyciłam dłoń chłopaka, który siedział obok mnie.
 - Zayn -pisnęłam zachrypniętym głosem ściskając mocno jego palce. Spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem. Nie powiedział nic, bo chyba zabrakło słów do sytuacji w której się obecnie znajdowaliśmy. I nagle pojawiła się ochrona, która prędko dopadła do czarnego auta odciągając od niego dziewczyny. Nawet Harry, jak do tej pory pełen powagi, był przerażony. Nagle drzwi się otworzyły i poczułam zimny wiatr na moich odsłoniętych nogach. Ochrona pośpieszyła nas i zmusiła Zayn'a aby wysiadł i po chwili z drugiej strony wyciągnęli Harry'ego.
 - Zayn! -krzyknęłam przerażona faktem, że nie czułam już jego dłoni przy mojej. Nie czekałam na nic, tylko wysiadłam czym prędzej z vana i dobiegając do bruneta, złapałam go za rękę. Chwycił ją mocno, mówiąc żebym się uspokoiła. Zapewne moje oczy były wielkie jak talerze, jednak nie myślałam teraz o tym. Chciałam jak najszybciej stąd się wydostać.

* * *

   Czułam, jak coś mokrego i zimnego w równych odstępach czasu jest przykładane do mojego gorącego czoła, przez co przechodziły mnie dreszcze, a moje ciało drgało delikatnie. Moje powieki były zamknięte, jakbym się czegoś nadal bała, tylko sama nie wiedziałam czego. Próbując przypomnieć sobie zdarzenia z ubiegłych kilku godzin, z wielkim przejęciem zorientowałam się, że nic nie pamiętam. To odkrycie wywołało przerażenie na mojej twarzy i nieświadomie otworzyłam gwałtownie oczy. Pierwsze co zobaczyłam, to dwójka chłopaków nachylających się nade mną i przyglądających się mi uważnie. Jeden z nich trzymał niebieski woreczek lodu, z którego skapywała zimna woda. Jedna, samotna kropelka kapnęła na moje kolano i gwałtownie zabrałam je z miejsca. Ogromnymi oczami spojrzałam na chłopaków nachylających się nade mną. Niall zabrał woreczek i położył go na stoliku, który stał obok. Jakaś kobieta szybko go stamtąd zabrała i wyszła z nim z pomieszczenia. Temu wszystkiemu przyglądał się Liam, który stał obok Niall'a także mi się przypatrując. Powoli otworzyłam usta mając na celu powiedzenie czegoś, jednak zamiast normalnych słów z mojego gardła wydobył się cichy jęk, będący oznaką bólu. Niall w sekundzie dopadł do mnie przyglądając mi się z uwagą i zaskakując mnie tym za razem.
 - Co się dzieje? -spytał zatroskany
Odchrząknęłam łapiąc się za głowę.
 - Co się stało? -odpowiedziałam pytaniem, a każde słowo wywoływało ból w mojej czaszce. 
 - Zemdlałaś, kiedy tylko wyszliśmy z parkingu.. -powiedział z zamyśloną miną Liam zastanawiając się pewnie czym było to wywołane. 
Po chwili skojarzyłam fakty i przypomniałam sobie gdzie i po co tu jesteśmy. Byliśmy przed koncertem. Lub po koncercie... Dopiero teraz przyszło mi do głowy, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Pierwsze co ujrzałam, to Zayn'a siedzącego na czarnym, obrotowym krześle przed wielkim lustrem oraz kobietę, która miziała jego twarz pędzelkiem. Byliśmy przed koncertem.
 - Gdzie Louis? I Harry? -spytałam zaniepokojona. Podnosząc się ciężko z fotela, na którym siedziałam.
 - W swoim świecie... -odpowiedział mi Niall spoglądając w prawo, na całującą się dwójkę chłopaków. Nie wiem, czy miałam jakieś zwidy wywołane bólem, ale zdawało mi się, że widziałam łzy spływające po ich policzkach. 

~Harry~

   Mam 20 lat. Dotknąłem kiedyś miłości, która miała gorzki smak, niczym filiżanka porannej, ciemnej kawy. Wzmogła rytm serca. Rozdrażniła mój żywy organizm. Rozkołysała zmysły... I chyba po tym mogłem poznać co na prawdę czuję. Że czułem się jak w raju widząc tą osobę. Czując jej ciepło, które ogarnia moje ciało. Słodkie pocałunki. Wciąż. I wciąż...
  A teraz patrząc na tą osobę. Na jego ruchy. Jak zaciska dłoń na mikrofonie lub jak jego gardło drga, kiedy z jego ust ulatują słowa piosenek. Jak angażuje się w tekst, który jest o mnie i jak spogląda na mnie z uczuciem. Jednak tylko od czasu do czasu. Bo oni. Oni...
Jednak kiedy teraz myślę, o miejscu w którym się znajdujemy. O tej scenie, która zdaje się ciągnąc nam ku sobie chcąc nas do siebie zbliżyć. O tym co się za raz tutaj wydarzy, oraz o tym, dzięki komu to zawdzięczam.
   Uśmiechnąłem się do siebie i usłyszałem dźwięki zadowolenia dziewczyn w bliższych rzędach, które myślały, że mój uśmiech był kierowany do nich. Myliły się, ale czy można komuś zabronić poczucia szczęścia? Ponowiłem uśmiech, a w tym samym momencie zaczęliśmy śpiewać "You & I". Oddałem się całkowicie oczekując na tą chwilę.
I kiedy był refren na wielkim telebimie pojawiła się postać Louis'a
I po chwili moja
A potem Louis - zniknął.
Poczułem ukłucie w sercu a mój głos zadrżał. Ręka się ruszyła...
Usłyszałem pisk.
Bo na naszych fanach można było polegać. Oni rozumieli. Zauważali znaki, które im wysyłamy, a nie to co mówią media.
 - Larry!!!


* * *

Zastanawiam się, co powiedzieć, po tak długiej nieobecności.
Chyba tyle, że przepraszam :(
Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale straciłam poczucie czasu...
Rozdział myślę że udany i w miarę dobrze napisany. 
Może mi wybaczycie?
I postaram się dodawać teraz częściej rozdziały. :)
Jeszcze raz przepraszam :*




                                                        

piątek, 23 maja 2014

Rozdział 12



~Harry~

   Nerwy zaczynały brać górę. Czułem, jak zaczynam się denerwować. Moje ręce zaczynały się trząść, a do przesłuchania miałem jeszcze pół godziny. Było jeszcze trochę czasu, jednak ja czułem się jak małe dziecko, które idzie pierwszy raz do przedszkola. Które łapie mocno mamę za rąbek koszulki i trzyma się mocno małymi rączkami. Po którego twarzy łzy spływają ciurkiem i zdają się nigdy nie zatrzymać. Dziecko, które się boi. Boi się czegoś nowego. Lecz nie wie, że może jeśli tam pójdzie będzie czekało go coś przyjemnego. Coś, z czego potem będzie szczęśliwe. Nowa zabawka. Nowa znajomość...
   Tak. Czułem się jak takie dziecko. Tylko że ja nie płakałem i nie okazywałem żadnych uczuć. Nie mogłem także rzucić się na moją mamę. Mamę, która siedziała obok mnie na krześle i patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Chyba sądziła, że ze mną wszystko jest w porządku, mimo iż nie odzywałem się już jakiś czas. Bałem się po prostu, że mój głos może drżeć, ukazując na światło dzienne to, że się boję. Popatrzyłem na Anne przerażonym wzrokiem. Uśmiech z jej twarzy natychmiast znikł. 
 - Kochanie, wszystko okay? -spytała zatroskanym głosem głaszcząc moje brązowe loki. 
 - Eee.. Jasne. -odpowiedziałem niepewnie. 
Kłamałem jak z nut. Jak mogło wszystko być w porządku skoro za pół godziny miałem pierwsze w życiu przesłuchanie? Tym bardziej ze mówiłem tu o przesłuchaniu do X-Faxtor'a. Nagle zrobiło mi się nie dobrze. Zerwałem się gwałtownie z krzesła i, nie unikając zdziwionego spojrzenia mojej mamy, pobiegłem pędem w stronę toalet. Pomyślałem, że posiedzenie chwilę sam ze sobą dobrze mi zrobi. Wpadłem do łazienki i od razu pobiegłem do jednej z kabin. Posiedziałem tam kilka minut. Myślałem że może zwymiotuję, jednak nic takiego nie nastąpiło. 
   Przeczesałem palcami włosy i wyszedłem z kabiny. Otwierałem drzwi i nagle usłyszałem jak w kogoś nimi uderzyłem. Czym prędzej wyszedłem z kabiny i zobaczyłem przede mną chłopaka mniej więcej mojego wzrostu, który stał trzymając się za głowę, a na jego twarzy widoczny był grymas bólu. 
 - Oops. -wyrwało mi się. Chłopak podniósł wzrok i popatrzył na mnie chwilę. Zilustrowałem go dokładnie. Miał urocze ciemnoblond włosy zaczesane w grzywnę, niebieskie oczy, delikatnie różowe wargi. Ładne wargi... Ubrany był w niebieską koszulę z czarnym krawatem oraz ciemne jeansy. 
 - Hi. -usłyszałem. Było to wypowiedziane najpiękniejszym głosem jaki kiedykolwiek słyszałem. Ten głos sprowadził mnie na ziemię i uświadomił mi że przyglądałem się chłopakowi zbyt długo. 
 - Cz.. Cześć.. -wyjąkałem niepewnie. - Bardzo cię przepraszam. Nie zauważyłem cię.. -zacząłem się tłumaczyć. 
 - Nic się nie stało -rzekł wzruszając ramionami. Ten głos... Tak wysoki i uroczy. Poczułem jak przechodzą mnie ciarki.
 - Wezwać może kogoś? Pogotowie? -w moim głosie dało wyczuć się panikę. 
Chłopak zaśmiał się i pokiwał przecząco głową. W pewnym momencie wyciągnął ku mnie rękę. 
 - Louis Tomlinson -przedstawił się. To imię. To nazwisko. Idealnie ze sobą współgrały i tak dobrze do siebie pasowały.. 
Uścisnąłem jego dłoń.
 - Harry Styles. -odpowiedziałem zachrypniętym głosem. 
Louis przyjrzał mi się uważnie. Patrzył na moje włosy, na moje oczy, na moje usta, na moje policzki, na mój tors i na nasze ręce, które nadal ściskaliśmy. Niczym oparzony, natychmiast puściłem dłoń chłopaka i w tym momencie poczułem jak moje policzki zaczynają mnie piec.
 - Sorry... -wymamrotałem.
 - Harry, tak? -wszedł mi w słowo. 
Pokiwałem twierdząco głową, nie mając pojęcia dokąd zmierza. 
 - Czy to nie ty masz przesłuchanie za trzy minuty? -spytał chichocząc cicho. 
Moje oczy wyszły na wierzch i natychmiast spojrzałem na srebrny zegarek, który znajdował się na moim lewym nadgarstku. Wskazówki zegarka wskazywały za pięć siedemnastą. Nie sądziłem, że ten czas minął tak szybko. 
 - Cholera jasna! -krzyknąłem. Gdyby usłyszała moja mama to, że przeklinam natychmiast by na mnie nakrzyczała. Powiedziała, że w wieku szesnastu lat nie powinienem używać brzydkich słów. W sumie miała trochę racji, lecz teraz zrobiłem to nieświadomie. 
 - Louis, przepraszam, ale ja lecę. -powiedziałam pośpiesznie. Dotknąłem jego ramienia i przecisnąłem się do wyjścia. 
 - Jasne. Do zobaczenia! -krzyknął za mną, kiedy wybiegałem z łazienki. Moje nogi wydawały się zbyt ciężkie, jednak w końcu dobiegłem zdyszany do mojej mamy, siostry oraz taty i Cary, którzy już na mnie czekali. Widziałem, że mama jest bardzo zła i zdenerwowana. 
 - Przepraszam, mamo... -wydyszałem. 
 - Nie przepraszaj, tylko już idź -pośpieszyła mnie. Wiedziałem, że już na mnie czekali. 
 - Kocham cię, mamo -powiedziałem i pocałowałem ją w policzek, kładąc ręce na jej ramionach. -Trzymajcie za mnie kciuki -powiedziałem do reszty. Cara uśmiechnęła się do mnie przyjemnie. Wiedziałem, że jest ze mną. Bez słowa wziąłem mikrofon od jakiegoś mężczyzny i poprawiając opuszczone nisko spodnie, wyszedłem na scenę. Zostałem miło przywitany brawami ze strony publiczności. Rozluźnij się, idioto, powiedziałem do siebie w myślach. Nie może być tak źle. 
 - Witaj -powiedział mężczyzna siedzący po mojej prawej strony. Przy stole jury.
 - Cześć -odpowiedziałem wesoło, a mój głos rozniósł się po scenie.

 - Miło się poznać. Jak masz na imię? -spytał
 - Jestem Harry Styles. 
 - Okay, Harry. Ile masz lat? -zadał kolejne pytanie
 - Szesnaście -odpowiedziałem 
Facet, który chyba miał na imię Simon, zadawał mi jeszcze kilka pytań. A z każdym kolejnym czułem się bardziej wyluzowany. Było mi po prostu lepiej.
 - Co zaśpiewasz? -spytał w końcu przyglądając mi się uważnie.
 - "Isn't she lovley" Stev'a Wondera -powiedziałem i usłyszałem ponownie brawa na widowni. 
 - Zaczynaj 
Tak też zrobiłem. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem. Skupiłem się maksymalnie, jednak przez całą piosenkę myślałem o jednej osobie. Dokładniej o Louis'ie. Jego osoba nie dawała mi spokoju...
   Dwa razy na tak. Raz na nie. Przechodzę dalej. Byłem z siebie zadowolony. Siedziałem na krześle wraz z Carą i czekałem na moją mamę i Gemmę, które były w toalecie. Czekaliśmy już spory czas. Była godzina osiemnasta, a przesłuchania nadal trwały. Ja już nie musiałem się tym martwić. 
I nagle usłyszałem ten głos. Wysoki, słodki, piękny... Zerwałem się z krzesła i pobiegłem na widownie. Zobaczyłem uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka z przypiętym do piersi numerem 155204. Dlaczego nie powiedział mi, że on także śpiewa?
 - Louis... -wyrwało mi się. Patrzyłem, jak rozmawia z jury i jak zaczyna śpiewać:
 - "Oh, it's what you do to me"...
Wiedziałem, że ten chłopak nie pozostanie mi obojętny. Po tym, jak go spotkałem, widziałem go wszędzie. W głowie szumiał mi jego głos, wszędzie widziałem jego ciało, jego twarz. 
   Człowieku, co ty ze mną robisz?!

   Lubiłem wspominać tamte momenty. Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z Louis'em. Zawsze się przy nich uśmiecham... Wtedy wszystko było łatwe. Wszystko było okay.


~Cara~

   Siedziałam na kanapie i kręciłam moje proste jak druty blond włosy na palcu. Na moich kolanach leżał laptop, jednak nie używałam go. Wsłuchiwałam się w to, co działo się naokoło mnie. 

   Jak Darren rozmawia z nowo przybyłą Eleanor o tym, co ma robić, jak ma się zachowywać, co ma mówić. To było tak bardzo sztuczne, że doprowadzało mnie do mdłości. Ale w tym momencie spojrzałam na Eleanor z innej perspektywy. Może ona wcale nie była tą złą? Bo to ona była zmuszona kłamać. Może bolało ją to, co robiła i tylko dobrze udawała zadowoloną? Na pewno tak było... 
Patrzyłam na Louis'a, który stał cicho oparty o ścianę. Nie odezwał się ani słowem, a w jego oczach widziałam smutek, skruchę. Śledził wzrokiem każdy ruch Eleanor. Po chwili jednak odepchnął się od ściany i wyszedł z apartamentu trzapiąc drzwiami. Zastanawiałam się, gdzie podział się Harry i gdzie wyszedł teraz Lou. 
   Ja nie chciałam więcej patrzeć na Eleanor, Darren'a i Tyler'a. Zerwałam się z kanapy odkładając laptopa na stolik do kawy i ruszyłam do sypialni Niall'a. Weszłam do niej bez pytania i kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi przeklęłam soczyście zaciskając mocno powieki.
 - Co ci się stało? -usłyszałam niski głos i poczułam jak delikatnie ukłuło mnie w sercu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą wysokiego blondyna, który wstawał z łóżka poprawiając biały T-shirt. Wyciągnął ku mnie rękę. Dziwiłam się, że jest w stanie to zrobić, kiedy we mnie szalała burza i byłam po prostu wkurwiona, a moje ciało oparte o drzwi wydawało się za raz wybuchnąć. 
 - Nic.. Nic się nie dzieje.. -warknęłam przez zęby, a Niall się lekko zmieszał. Zatrzymał się w miejscu i nie podszedł do mnie bliżej. Jego ręka powędrowała na kark i podrapał się po nim, zaś jego wzrok wbity był w podłogę. Po chwili jednak ponownie spojrzał na mnie.
 - Nie musisz się martwić chłopakami... -zaczął delikatnie -Jestem z nimi od początku, prawda? Widzę, że na prawdę się kochają i że dadzą radę. -powiedział stanowczo patrząc mi w oczy. Patrząc w jego błękitne tęczówki, przeanalizowałam to, co mówił. Było w tym po części trochę prawdy, lecz wiedziałam, że potrzebna jest moja pomoc. Wdech, wydech...
   Odepchnęłam się od drzwi i podeszłam do Niall'a, który nadal stał po środki sypialni z wyciągniętą ku mnie ręką. Minęłam go jednak i siadłam na jego łóżku, które swoją drogą było bardzo wygodne. Chłopak przyglądał mi się, jak starałam się oddalić od siebie złe myśli, po czym siadł obok mnie na krawędzi łóżka. Rozmawialiśmy około godziny, aż nastał wieczór. Zaczęło się ściemniać, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Z początku nieliczne, zaś potem pojawiało się ich co raz to więcej. 
   Wydawało mi się, że koniec dzisiejszego dnia spędzę w spokoju, jednak czyż marzenia nie są złudne? 
 - Louis!!!



***

Tak, wiem, zaniedbałam tego bloga :(
Dawno nic nie dodawałam, ale mam wytłumaczenia.
Otóż miałam testy i kartkówki.
Robi się co raz cieplej i zaczyna się sezon spotkań i chillout'u. :D
Dużo dzieje się w szkole oraz w moim życiu prywatnym ;)
Co do rozdziału to nie miałam na niego pomysłu, więc napisałam retrospekcję Harry'ego. 
Co do kolejnego rozdziału postaram się dodać szybciej :*
Pozdrawiam <3

larrs_love



czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 11



~Louis~

 - Lou? Louis? Wstawaj. Jesteśmy na miejscu.
Przetarłem oczy i podniosłem się na łokciu rozglądając się po samolocie. Potem spojrzałem na nachylającego się nade mną Zayn'a. Na jego twarzy widziałem delikatny zarost, a jego quiff był nie zbyt udany.
 - Tak szybko? -wymamrotałem nadal oszołomiony. Minęła chwila, kiedy do końca otrzeźwiałem.
 - Nie gadaj, tylko wstawaj. -pośpieszał mnie. Dopiero w tej chwili uświadomiłem sobie, że byliśmy tutaj tylko my dwoje. Spałem na kanapie, na której całowałem wczoraj Harry'ego. Jego także nie było. Zerwałem się i nałożyłem na ramiona oliwkową bluzę, a potem czarne vans'y. Byłem gotowy i ruszyłem za Zayn'em do wyjścia. Przy drzwiach, za którymi czekała mnie Ameryka, czekała urocza stwardessa. Ubrana była w czerwony żakiet i spódnicę tego samego koloru, a jej proste blond włosy związane były w koński ogon. Uśmiechnęła się szeroko i ukazała tym samym rządek białych zębów.
 - Dziękujemy za udany lot, panie Tomlinson -powiedziała uprzejmie łącząc dłonie.
 Zarumieniłem się i posłałem jej delikatny uśmiech.
 - Ja także dziękuję i do zobaczenia. -odpowiedziałem i po chwili schodziłem po schodach na płytę lotniska, gdzie czekał na mnie znudzony Zayn.
 - Czy na prawdę nie możesz iść szybciej? -spytał
 - Jasne, że nie.
Zayn zaśmiał się i położył mi rękę na ramieniu, po czym ruszyliśmy w stronę hali lotniska. Nadal byłem zaspany, więc co chwila ziewałem, lub tarłem oczy, aby się rozbudzić. Jednak stało się to natychmiast, kiedy znaleźliśmy się na podziemnym parkingu pod lotniskiem. Zobaczyłem, stojącego przy samochodzie Harry'ego, który rozmawiał z Liam'em i Carą. Ubrany był w białą koszulkę, czarne rurki, a na jego nadgarstku widziałem zegarek. Zaś na jego ustach widniał szczery uśmiech. W pewnej chwili spojrzał na mnie, a ja nie czekałem na nic więcej, tylko puściłem się biegiem w jego stronę. Złapał mnie i uniósł do góry. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego, co się stało i popatrzyłem na niego zakłopotany. Mój. Chłopak. Trzymał. Mnie. Na. Rękach. To na prawdę żenujące. Tym bardziej nigdy nie byłem zadowolony z tego, jak bardzo urósł Harry. Byłem niższy od niego o co najmniej dziesięć centymetrów.
 - Hej, Louis -powiedział patrząc mi w oczy jednocześnie uśmiechając się. Poczułem, jak poprawia sobie moją osobę w swoich ramionach i łapie mnie za tyłek. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, ale pisnąłem jak mała dziewczynka. W tym czasie Harry puścił mnie na beton i zaczął się ze mnie śmiać. Poczułem, jak policzki zaczynają mnie piec. Spuściłem wzrok.
 - Tak bardzo hetero... -usłyszałem głos Tylera, który wsiadał do czarnego vana. Zatrzasnął drzwi.


* * * 

   Hotel, w którym jako pierwszym mieliśmy się zatrzymać był bardzo ładny. Nie zaliczał się do najwyższych, ale i tak bardzo mi się podobał. Na samej górze widziałem taras widokowy. 
 - Tomlinson. Twoja walizka..
Oderwałem wzrok od budynku. Odwróciłem się i zobaczyłem Zayn'a stojącego z moim bagażem u boku. Jego mina wyrażała całkowite znudzenie. Szybko wziąłem od niego mój bagaż i ruszyliśmy do środka.                Wewnątrz było takie, jakie sobie wyobrażałem. Delikatny, przytulny wystrój dający poczucie bezpieczeństwa i w którym można było się zrelaksować. Obsługa hotelowa wzięła nasze walizki i zaniosła je najpewniej do naszych pokoi, lub apartamentu.
 - Umm.. Przepraszam? -zaczepiłem jakąś kobietę w granatowym stroju. Najpewniej była sprzątaczką. Wyglądała na czterdzieści lat. -Jak dostać się na ten taras widokowy, który widać z ulicy? -spytałem uprzejmie uśmiechając się.
 - Musi pan iść jeszcze dwa piętra do góry, a potem skręcić w prawo korytarzem. Znajdzie pan drzwi, na których będzie pisało to, czego pan szuka. -odpowiedziała i po chwili poszła w przeciwną stronę. Patrzyłem chwilę na jej sylwetkę, która robiła się co raz mniejsza, aż w końcu całkowicie zniknęła za rogiem. Otrząsnąłem się i zacząłem szukać wzrokiem Harry'ego. Zastałem go rozmawiającego z Carą na końcu korytarza przed drzwiami, jak się domyśliłem, do naszego apartamentu. Kiedy doszedłem do nich, Cara uśmiechnęła się do mnie.
 - Zostawię was samych -powiedziała i zniknęła za drzwiami.
Przez chwilę, między mną a Harry'm panowała cisza. Patrzyłem tylko na nasze dłonie i w pewnym momencie chwyciłem delikatnie rękę mojego chłopaka. Zacząłem bawić się jego długimi palcami.
 - Może.. Może byśmy się gdzieś przeszli? -spytałem cicho podnosząc wzrok i lustrując twarz Harry'ego.
 - Jasne. -powiedział, przystając na moją propozycję. I w tej chwili wyrwał swoją dłoń z mojej. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
 - Wiesz, że nie możemy... -mruknął tłumacząc się. Pokiwałem twierdząco głową.
   Kierowałem się tak, jak mówiła mi sprzątaczka. Najpierw weszliśmy po schodach dwa piętra wyżej, a potem w prawo korytarzem. Szukałem drzwi z napisem "taras widokowy". Po chwili szukania, okazało się, że znajdują się one na końcu korytarza. Przekręciłem klamkę i wszedłem na wielki balkon, a za mną Harry. Popatrzył na mnie zdziwiony. Że niby skąd mam wiedzieć o tym miejscu?
   Widok, który rozciągał się wokoło nas był na prawdę zadziwiający. Słońce oświetlało miasto odbijając się w szybach budynków, które zadziwiały swoim kształtem, kolorami i stylem. Podszedłem z Harry'm do barierki. Nie odzywaliśmy się do siebie, dopóki mój chłopak nie zobaczył kolorowego balonu lecącego nad panoramą miasta.
 - Patrz! -krzyknął przybliżając się do mnie i wyciągając dłoń przed siebie, pokazując mi balon. Czerwono, żółto, zielony balon, który leciał co raz wyżej i wyżej. Harry uśmiechał się szeroko, a w jego oczach widziałem ten szmaragdowy blask, który powrócił. Poczułem jak w sercu robi mi się gorąco. Patrzyłem jak zahipnotyzowany na profil Harry'ego, kiedy w pewnym momencie odwrócił się do mnie przodem. Opuścił rękę. Jego wzrok powędrował na moje usta...
 - One Direction!! -usłyszałem w pewnym momencie i aura, która znajdowała się przez chwilę między nami, prysła jak bańka mydlana. Coś nietrwałego. Coś tak ulotnego..
Tak mało brakowało, a pocałowalibyśmy się na oczach tych paru dziewczyn, które stały przed hotelem machając do nas. Po paru chwilach parę dziewczyn przerodziło się na prawdę w spory tłum. Pomachałem im i posłałem uroczy uśmiech. Harry nadal był zmieszany i zaszokowany tym, do czego mogło tutaj przec chwilą dojść.
 - Chodźmy już może.. -powiedziałem.
 - Jasne.
   Mogłem spodziewać się tego, że to, co działo się na tasie prędzej, czy później dotrze do Darren'a. Nie pomyliłem się. Siedziałem wieczorem z Carą w mojej sypialni i rozmawialiśmy na temat najbliższych koncertów, kiedy w pewnym momencie do pokoju z impetem wpadł Darren. Cara wyglądała na przerażoną. Siadła bliżej mnie na łóżku.
 - Mówiłem wam coś, prawda?! Mieliście się trzymać od siebie z daleka! -krzyknął do mnie. Widziałem, jak żyłka na jego szyi pulsowała śmiesznie, a na twarzy robi się czerwony. -Tym bardziej, że zdradziliście miejsce naszego pobytu!
Zszedłem z łóżka i podszedłem do Darren'a, kładąc rękę na jego ramieniu. Ten natychmiast ją zrzucił.
 - Rób co chcesz. -powiedziałem wyluzowany.
 - Zamknij się, Louis. -warknął -Idziesz teraz ze mną i chłopakami na dół spotkać się z fanami. Robiąc fałszywe uśmiechy do kamery, rozumiesz? I za nic w świecie nie będziesz mieszkał z Harry'm w jednym apartamencie. Na koncertach stoicie z dala od siebie. Nie wypowiadacie się podczas wywiadów i siedzicie po przeciwnych stronach. Nigdzie razem nie wychodzicie. Przyjeżdża Eleanor. Już po nią zadzwoniłem. Nie żyjesz, Tomlinson. Rozumiesz?
Moja mina natychmiast zrzedła. Co on w ogóle mówił?..
   Wyszliśmy z pokoju i pierwsze co napotkałem, to zdziwione i zakłopotane miny Liam'a, Zayn'a i Niall'a. Harry stał jak kołek po środku pokoju, a z jego twarzy nie mogłem wyczytać żadnej obecności jakichkolwiek uczuć. Wiedział. Słyszał.
Zeszliśmy na dół, a na naszych twarzach widniały sztuczne uśmiechy. Znikło podekscytowanie wywołane wiadomością, że spotkamy się z fanami. Pustka.
 - Louis! Boże.. Louis!! -usłyszałem pisk i poczułem, jak ktoś zderza się z moim ciałem i przytula mnie mocno. Spojrzałem w świecące, brązowe oczy jakiejś dziewczyny. -Kocham cię, Louis.
 - Ja też cię kocham, Słońce. -powiedziałem.
 - Ale mnie się nie da kochać. -dodałem po chwili.
   Po piętnastu minutach Darren zawołał mnie i Harry'ego.
 - Tutaj pan -wskazał na mężczyznę z fotografem -chcę zrobić nam zdjęcie. -oświadczył uśmiechając się. Widziałem na jego twarzy maskę. Sztuczną, kłamliwą. Tą, którą zakładał za każdym razem, kiedy byliśmy w miejscu publicznym. Wyciągnął ręce. Stanęliśmy po dwóch jego bokach. Poczułem, jak zaciska dłoń na mojej talii. Fotograf szykował aparat do zdjęcia.
 - Miłej trasy, chłopcy -wysyczał przez zęby. Jego palce wbiły się w moje ciało. Skrzywiłem się.
 - Uśmiech!
Flesz błysnął, rażąc moje oczy.
Czasem zbytnia pewność siebie, kieruje nas ku straceniu. Porażce.


***

Hej :3
Rozdział jest krótki, a wiem, że dawno nic nie było. 
Trzeba się uczyć, wyciągać oceny...
No i czytam zajebanych Krzyżaków, więc wiecie... -,-
Co do tego posta, myślę, że jest napisany nawet fajnie. 
Darren postawił już warunki i nie zapowiada się kolorowo trasa koncertowa. 
Możecie liczyć na więcej Cary w kolejnych rozdziałach :)
Pozdrawiam :*




wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 10



~Cara~

 Mamo, 
może na początek napiszę, żebyś nie martwiła się o mnie. Jestem pod dobrą opieką. Bezpieczna... Nic mi się nie stanie. Niall się mną zaopiekuje. Niall, to kolega Harry'ego z zespołu. Chyba wiesz... 
Nie bądź także na mnie zła. Musiałam to zrobić. Dla pewnej bliskiej mi osoby. Musiałam jechać w trasę razem z chłopakami. Wiem, że to na prawdę sporo czasu, bo cztery miesiące. Ale zobaczysz, że minie bardzo szybko. 
Zawsze Cię kochałam, ale kocham też Harry'ego. Wiesz o tym dobrze. Jest dla mnie bardzo ważny.
Zawsze byłaś dla mnie najważniejsza. Byłyśmy przecież razem zawsze. Zawsze będziesz w moich myślach i w moim sercu na pierwszym miejscu. Tak samo jak mój brat. Właśnie... Powiedz Oliver'owi, że go kocham, dobrze? 
Wiem, że może sprawię Ci tym przykrość, że wyjechałam na tak długo bez słowa, ale nie puściłabyś mnie. A sprawa na prawdę jest poważna... Chodzi o Harry'ego i Louisa Tomlinson'a. Louis był kiedyś u nas na moich dziewiętnastych urodzinach. Pamiętasz go, prawda? To najlepszy.. hmm.. przyjaciel (?), Harry'ego. 
Ale nie tylko. Bo.. bo Harry jest gejem, mamo. Haz spotyka się z Louisem. I to jest na prawdę skomplikowane. Oni się kochają, ale nie mogą. Przez pewne osoby, które "sprawują władzę" nad zespołem. Zespół nazywa się One Direction. Wspominam Ci o tym, gdybyś zapomniała...
A ja im chce pomóc. Chcę, żeby mogli się do siebie zbliżyć. Chcę, żeby ludzie się dowiedzieli jakimi skurwysynami są te pewne osoby... Przepraszam Cię za przekleństwo, mamo... Chcę, żeby ludzie dowiedzieli się, co na prawdę jest między chłopakami.. A tylko ja mogę w tym pomóc. Dlatego wyjechałam. Chłopcy się mną zaopiekują. Sama dobrze wiesz, jak odpowiedzialną osobą jest Haz. Zawsze go lubiłaś, prawda? Wiem o co spytasz.. Jego mama też nic nie wie, że z nim wyjechałam. Ale nie będzie miała nic przeciwko... Zawsze dobrze dogadywałam się z Anne. W końcu to Twoja przyjaciółka.
Powiedz Oliver'owi, że go kocham. okay? 
Kocham, też Ciebie.
Kocham też Harry'ego. 
Obiecuję, że wrócę cała i zdrowa. Zaufaj mi, proszę. I nie bądź na mnie zła. Ja chcę dobrze. 
                                                                                                                     
                                                                                                                        Cara. 


Koniec długopisu wbił się mocno w kartkę, kiedy pisałam moje imię pod koniec listu. 
Oderwałam go od papieru i położyłam na blacie stołu w kuchni. Złożyłam kartkę na raz, po czym przesunęłam ją na środek stołu. Miałam nadzieję, że mama go znajdzie od razu, jak przyjdzie z pracy...
 - Możemy iść? -usłyszałam za sobą niski głos. 
Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Niall'a z moją walizką w ręku. Opierał się o framugę drzwi i patrzył na mnie z rękoma schowanymi w kieszeniach. 
 - Jasne. -powiedziałam drżącym głosem wymuszając uśmiech. Blondyn zauważył, że powiedziałam to nie zbyt pewnie. Popatrzył na mnie podejrzliwie przechylając głowę w bok. 
 - Jesteś przekonana, że chcesz jechać? -spytał
 - Tak. A teraz błagam.. Idźmy szybciej, ponieważ moja mama przychodzi za pół godziny. 
Wzięłam podróżną i zawiesiłam ją sobie na ramieniu, po czym założyłam na głowę kaptur od kurtki, którą miałam na sobie. Zgasiłam światło w kuchni i skierowałam się w stronę przedpokoju. Tutaj także zgasiłam światło i otworzyłam drzwi wyjściowe. Wyszliśmy z Niall'em na zewnątrz. Zamknęłam drzwi i schowałam klucze od domu pod wycieraczkę. Stwierdziłam, że nie będą mi potrzebne. Odwróciłam się i zachłysnęłam się nagle powietrzem. Zrobiłam gwałtowny krok do tyłu i wpadłam na drzwi od domu. Niall znajdował się zbyt blisko mnie. Złapałam się za klatkę piersiową i poczułam jak serce bije mi nadnaturalnie szybko. 
 - Wow.. Przepraszam. -powiedział, a na jego usta wkradł się zadziorny uśmieszek.
Doszłam do siebie, więc poprawiłam torbę na moim ramieniu i skierowałam się z Niall'em w stronę jego czarnego vana. 
 - Ile lat znasz się z Harry'm? -spytał Niall.
Popatrzyłam w jego stronę. W jego oczach widziałam ciekawość i zainteresowanie. Tak na prawdę był to pierwszy raz, kiedy byliśmy sami we dwoje. 
 - Pięć. -odpowiedziałam, kiedy Niall wsadzał moją walizkę do bagażnika. Wręczyłam mu też torbę, która ciążyła na moim ramieniu.
 - Przyszło ci kiedyś do głowy, że mogłabyś z nim być? Wiesz.. Chodzi o związek 
Zastanowiłam się chwilę. Niall w międzyczasie zamknął bagażnik. Po chwili siedzieliśmy w samochodzie. Zdjęłam kaptur i zapięłam pasy. Niall odpalił silnik i zaświecił światła, które przebiły cię przez ciemność panującą wokoło. 
 - Nie. Nigdy. Cieszę się, że jest z Louis'em -odpowiedziałam po długim zastanowieniu się. Reszta drogi na lotnisko minęła nam w ciszy. Zorientowałam się jednak, że Niall był na prawdę ciekawą osobą, której tak na prawdę nie znałam. Chciałam go bliżej poznać...

   Przed lotniskiem zastałam to, czego się spodziewałam. Fani wypatrywali zawzięcie chłopaków, mimo późnej pory, zimnego powietrza, oraz padającego deszczu. Niall zajechał ostrożnie na parking i natychmiast do jego auta doszło kilkunastu ochroniarzy, którzy starali się oddalić fanki od blondyna. Niall wysiadł z samochodu i kiedy drzwi się otworzyły, usłyszałam radość dziewczyn na jego widok. Niall odmachał im, po czym obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Kiedy wysiadłam zobaczyłam na twarzach.. hm.. szok i zdziwienie? Wiedziałam, że uważali mnie za przybłędę u One Direction, a teraz miało być tylko gorzej. Niall dał znać jednemu z ochroniarzy, że walizki są w bagażniku i żeby je wyjął. Ten natychmiast dostał się do auta i wyciągnął bagaże. Nagle poczułam, jak Niall przyciąga mnie do siebie i ściska mnie mocno. 
 - Teraz się zacznie -powiedział tak, abym tylko ja usłyszała. 
Kilku mężczyzn otoczyło nas i ruszyliśmy. Czułam, jak te dziewczyny robią wszystko, żeby tylko dostać się do Niall'a. Czułam jak się pchały. 
   Szliśmy już z Niall'em w większej odległości od siebie i kierowaliśmy się w stronę Liam'a, Zayn'a oraz Louis'a i Harry'ego, którzy stali na przy wyjściu na płytę lotniska. Kiedy zobaczyłam Harry'ego, puściłam się biegiem przed siebie. Rozłożył ramiona w których po chwili znalazłam się ja. Oplotłam jego szyję ramionami i pocałowałam go w czoło, a potem w policzek. Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja poczułam łzy w kącikach moich oczu.
 - Jadę, rozumiesz? Jadę!


~Louis~

   Lot do Ameryki Południowej miał trwać dziewięć godzin. Przed sobą mieliśmy jeszcze pięć godzin. Jednak nikt z nas nie nudził się. Ja z chłopakami oraz Carą siedzieliśmy w osobnym przedziale niż reszta. Mówiąc "reszta" miałem na myśli Lou, Lux, Paula oraz Darrena i jego przydupasów. To określenie nauczyłem się od Harry'ego, który często o nich mówił.
   Rozejrzałem się wokoło, aby zobaczyć, co robią inni. Cara siedziała przy oknie z nogami na stoliku i wpatrywała się bez przerwy w telefon. W jej uszach widziałem słuchawki. Tak na dobrą sprawę po raz pierwszy widziałem ją w związanych włosach... Niall z Zayn'em siedzieli na podłodze i grali zawzięcie w karty. Co chwila któryś z nich wydzierał się, że ten drugi oszukuje. Raz nawet zaczęli się turlać po podłodze udając, że się biją. Wyglądało to na prawdę komicznie. Liam stał i wpatrywał się w okno rozmawiając przez telefon. Najpewniej z Sophie. Mogłem to wywnioskować po tym, że co chwila się rumienił, uśmiechał lub po tym, że co drugie zdanie to było "kocham cię". Uśmiechnąłem się pod nosem spuszczając wzrok. Liam to prawdziwy szczęściarz mając ku boku śliczną Sophie. Jednak gdybym miał możliwość zamienić się z nim, nigdy, przenigdy, bym tego nie zrobił. Byłem tak bardzo szczęśliwy z Harry'm. Harry'm, który siedział obok mnie na kanapie z nogami na moich udach. Bawił się rąbkiem u dołu swojej fioletowej koszulki. Na jego głowie uformowały się wyjątkowo, nawet jak na niego, skręcone loki. To przez deszcz, który padł zanim wsiedliśmy do samolotu. Wszyscy nieźle zmokliśmy...
 - Co się tak na mnie patrzysz, BooBer? -spytał
Przeniosłem wzrok na jego oczy. Faktycznie. Patrzyłem się na niego, jak w obrazek, którym w pewnym sensie był. Był dla mnie na prawdę wszystkim. Był tlenem i wodą.
 - Tak, po prostu.. -wzruszyłem ramionami, nadal zażenowany tym, że mnie przyłapał.
 - Pasuje mi to. -powiedział i szturchnął mnie ręką. Zaśmiałem się. I chyba ktoś to usłyszał, ponieważ do naszego przedziału wszedł Darren z Tylerem. Niall z Zayn'em natychmiast przerwali grę i schowali karty szybko do pudełka, a Liam zakończył rozmowę soczystym "kocham cię". Darren siadł na kanapie równoległej do naszej, a Tyler stał obok niego, robiąc kółka na podłodze. Zachowywał się jak typowa ciota...
   Popatrzyłem to na nich, to na mojego chłopaka. Harry wydawał się na prawdę zdenerwowany. Wiedział, że nie dadzą nam spokoju, a nasze kontakty będą zniżone do minimum przez to, co ostatnio wyczynialiśmy. To, że Haz przyjechał do mnie, kiedy byłem w psychiatryku, to, że na lotnisku trzymaliśmy się za ręce oraz to, że Cara leciała z nami. Tego ostatniego, nie mogli znieść najbardziej. A mnie najbardziej ciekawiło, dlaczego w ogóle do tego dopuścił...
   Miałem jednak w dupie ich obecność. Mogli mi jedynie nagwizdać. Chwyciłem rękę Harry'ego i splotłem nasze palce. Haz popatrzył na mnie przerażony. Po chwili jednak rozluźnił się wystarczająco, że zaczęliśmy ponownie normalnie rozmawiać.
 - Śpimy w jednym pokoju, dobrze, Harry? -spytałem bruneta ruszając zabawnie brwiami. Chłopak zarumienił się. Ścisnąłem mocniej jego dłoń. Poczułem coś, czego nie czułem od tak bardzo dawna... Stado motyli w moim brzuchu. Czułem, jak po moim ciele rozchodzi się prąd. Spojrzałem w bok, ponieważ czułem, że ktoś się na mnie patrzy. I to nie wcale Darren lub Tyler. Tylko Cara.
 "Zrób to" -wyczytałem z jej różowych ust. Uśmiechnąłem się do niej, po czym odwróciłem się z powrotem do Harry'ego i po prostu się na niego rzuciłem. Tak przy wszystkich. Wyrwałem moją dłoń z jego ręki. Chciałem poczuć smak, jego pełnych, malinowych warg. Tak bardzo idealnych, jak on sam... W ułamku sekundy moja twarz była tuż przy jego i wtapiałem palce w burzę jego kasztanowych włosów. Moje usta dotknęły jego szyi. Wędrowały do jego ust, aby w końcu ich dotknąć. Wpiłem się w nie i czułem, jak Haz zamarł, lecz po chwili odwzajemnił pocałunek. Rozchylił wargi...
 - Kurwa, przestańcie! -usłyszałem krzyk Tyler'a. 
 Miałem go w dupie i pogłębiłem pocałunek ciągnąc go delikatnie za włosy. Moje nogi znajdowały się po obu stronach jego bioder. Leżałem na nim. Czułem, jak jego dłonie wędrują po moich plecach i nagle usłyszałem głośny trzask drzwi. To Tyler wyszedł z pokoju, a za nim Darren. Oderwałem się od Harry'ego gwałtownie nabierając powietrza.
 - Ja pierdole, Lou... -jęknął patrząc na mnie z uczuciem
 - Zamknij się. Ja po prostu cię kocham. -odpowiedziałem śmiejąc się głaszcząc delikatnie jego policzek.


***

Hej :)
Nasze słoneczka już wyleciały do Ameryki Południowej w trasę.
Lou i Haz okazują sobie co raz więcej uczuć...
Pojawił się na dłużej Niall, i możecie się tego spodziewać także co do Liam'a i Zayn'a :)
I chciałam powiedzieć, że wraz z koleżanką, zrobiłam zwiastun tego opowiadania.
https://www.youtube.com/watch?v=ZQiOxdQKsyg
Link ^^^^^^^^^
Mam nadzieję, że go obejrzycie i wyrazicie swoją opinię.
Jak coś: to mój pierwszy filmik w życiu, więc proszę bez wielu hejtów xd
To tyle...
Dziękuję i kocham Was :*

larrs_love




czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 9



~Cara~

   Udało się.
   Z rana obudził mnie telefon. Dzwonił Niall.
 - Halo? -spytałam zaspana podnosząc się na łokciu i przecierając wolną ręką oczy. Byłam jeszcze niezbyt przytomna i nie wiedziałam za bardzo co się dzieje.
 - Cara.. -powiedział rozradowany. -Zgodził się!
 - Co? Kto? I na co?
 - Przekonywaliśmy wczoraj cały wieczór Darren'a na to, żeby pozwolił ci jechać z nami w trasę. Z początku myślałem, że nam się nie uda, ale.. Ale mu pogroziliśmy i tak wyszło. Tylko nie mów Harry'emu jakim sposobem. Louis'owi także nie. Wyjeżdżamy jutro. Przyjadę po ciebie i pojedziemy na lotnisko.
 - O mój Boże... -wyszeptałam uświadamiając sobie powagę sytuacji. -Em... Dziękuję, Niall -powiedziałam, po czym szybko się rozłączyłam. Siadłam na łóżku i patrzyłam pusto w ścianę. Cztery miesiące... Cztery miesiące bez mojej mamy, cztery miesiące bez mojego domu. Ciągle podróże, hotele... Ale dam radę. Muszę dać radę... Nie wiedziałam tylko jak mam to zrobić. Jak mam uciec z domu na cztery miesiące. Jednak moja mama była w pracy. O szkołę nie musiałam się martwić. Zdałam już maturę. Moja nauka dobiegła końca. W pewnym sensie miałam już wakacje... Postanowiłam się po prostu spakować i wyjechać. Zostawić tylko krótką wiadomość na kartce.
   Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam twarz oraz wyszorowałam zęby. Związałam włosy w kucyk i wróciłam z powrotem do pokoju. Wyjęłam spod łóżka walizkę i wpakowałam w nią ubrania, buty, kosmetyki.. Kiedy zasuwałam walizkę, poczułam, jak ogarnia mnie niepokój. A co jeśli moja mama będzie za mną tęsknić?.. Nie. Nie mogłam zostać.
   Wsunęłam z powrotem walizkę pod łóżko i zaczęłam ubierać się do wyjścia. Wybrałam to i kiedy byłam już gotowa, rozpuściłam włosy i umalowałam się. Wzięłam jeszcze torebkę i zbiegłam na dół do wyjścia.
   Po piętnastu minutach wchodziłam do domu Harry'ego. Miałam własne klucze od jego domu, więc bez problemu otworzyłam sobie drzwi. Zamknęłam je za sobą i zdjęłam kurtkę zostawiając ją na wieszaku tuż obok kurtek Harry'ego, mojej torebki i zapomnianej koszuli Louis'a. Ruszyłam na górę do sypialni Harry'ego. Na mojej twarzy pojawił się nie lada szok, kiedy zobaczyłam na schodach trzy puste, poniewierające się butelki po winie. Od razu przyśpieszyłam kroku i skacząc co dwa stopnie dopadłam do sypialni Harry'ego. Otworzyłam z rozmachem drzwi. Moje oczy prawie wyszły na wierzch, kiedy zobaczyłam zaplątanego w kołdrę chłopaka leżącego na łóżku, gdzie jego ręka zwisała bezwładnie z łóżka a w dłoni zaciskająca przezroczystą butelkę po mocnym alkoholu.
Podeszłam bliżej i nachylając się nad chłopakiem. Położyłam mu rękę na ramieniu. Nie widziałam jego twarzy, ponieważ leżał na brzuchu więc nie mogłam stwierdzić czy spał, czy może jednak nie. Jednak nie reagował na mój dotyk, więc potrząsnęłam nim kilka razy.
 - Haz. Obudź się.. -nalegałam. W pewnym momencie do głowy przyszły mi najgorsze myśli. Że upił się na śmierć.
 - Harry, do cholery! -krzyknęłam nad nim w pewnym momencie. Chłopak obudził się i przekręcił się po paru chwilach na plecy. Popatrzył na mnie spod przymkniętych powiek
 - Daj mi, kurwa, spokój... -mruknął, po czym nakrył się kołdrą. Kiedy ją podniósł i przeniósł na głowę, zauważyłam że spał całą noc w ubraniu w którym go wczoraj zostawiłam.
 - Co ty odpierdalasz? Chcesz na prawdę go stracić? -spytałam lecz nadal nie reagował -Wiesz co ci powiem?! Zachowujesz się jak typowa baba, która ma problemy ze swoimi emocjami!
Odkrył się kołdrą i nie patrząc na mnie wstał szybko z łóżka. Jego zmierzwione włosy sterczały w każdą możliwą stronę. Kiedy wreszcie na mnie spojrzał widziałam, że jest wściekły. Na mnie. Ledwo trzymał się na nogach, a jego twarz mówiła mi, że ma za sobą nieprzespaną noc pijaństwa. Jednak nie powstrzymało go przed tym, żeby podejść do mnie na odległość dosłownie kilku centymetrów. Staliśmy tak jakiś czas mierząc się wzrokiem. Żadne z nas się nie odzywało.
 - Co ty powiedziałaś? -warknął nisko zachrypłym głosem.
Przestraszyłam się i zrobiłam krok do tyłu. Haz zrobił krok do przodu. W pewnym momencie zachwiał się, a ja złapałam go za ramię i pomogłam utrzymać mu równowagę.
 - Nie możesz się tak zachowywać. -powiedziałam patrząc mu w oczy. -Pomyśl nad tym, co robisz, Haz...
   Milczał.
 - Chodź.. Pomogę ci się ogarnąć. -mruknęłam cicho. Chwyciłam Harry'ego za rękę i poprowadziłam go do łazienki. Oparłam go o ścianę i zaczęłam zdejmować z niego ubrania. Kiedy zdejmowałam mu koszulkę natrafiłam na jego wzrok. Patrzył na mnie przerażony i za razem przepraszająco. Pogłaskałam go tylko po policzku, aby pokazać, że mu wybaczam. Kiedy odpinałam pasek u jego spodni, usłyszałam, że płakał. Chyba zrozumiał, że robi to źle. Że źle się zachowuje i źle odreagowuje pewne sprawy. W alkoholu nie znajdzie rozwiązania...

* * *

   Ogarnięcie Harry'ego zajęło mi godzinę. Był w tak koszmarnym stanie, że musiałam sama się wszystkim zająć. On prawie nie mógł utrzymać się na równych nogach.. Musiałam go umyć, uczesać, ubrać i dać mu coś, aby wytrzeźwiał. A teraz spał na kanapie z głową na moich kolanach. Głaskałam go po policzku i po włosach. Kiedy spał, był taki delikatny i dziecinny. Był całkowicie innym człowiekiem... 
W sumie zaczynałam się o niego bać. O to, że tak często zmienia zdania. I te jego wybuchy.. Bałam się. Tak bardzo się bałam. O niego i o Lou. 
   Po godzinie Haz zaczął się budzić. Spał w sumie trzy godziny, więc powinno mu wystarczyć. Stanęłam w drzwiach i patrzyłam na jego ruchy. Jak przeciera oczy i jak szuka dużą dłonią mnie. Myślał, że nadal tam siedzę. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jak długo spał. 
 - Cara? -powiedział rozglądając się po salonie. 
 - Jadę do Louis'a. Teraz. -dodał po chwili stanowczo. Widać, że czuł się już lepiej. Wytrzeźwiał i mógł już ustać na nogach. Jednak nie wyglądał nadal na osobę, która mogła prowadzić samochód.
 - Nigdzie nie idziesz, Haz. -powiedziałam podchodząc do niego. Harry chował telefon do kieszeni czarnych rurek. Podniósł wzrok i popatrzył na mnie.
 - Przemyślałem to, co mi powiedziałaś... Na prawdę nie powinienem tak się zachowywać. Powinienem go wesprzeć, a nie przestać się do niego odzywać. Tym bardziej teraz. Nie mogę po prostu siedzieć w domu i odpoczywać, kiedy on jest w psychiatryku. I kiedy nabrał jakiś leków z mojego powodu... Nie mogę siedzieć bezczynnie.
Westchnęłam i tylko popatrzyłam na niego bezczynnie. Nie mogłam nic zrobić. Przecież sama tego chciałam.
 - Jedź. Tylko uważaj na siebie... -powiedziałam. Jednak Haz nadal stał i patrzył na mnie w ciszy.
 - Dziękuję, że jesteś. -rzucił w pewnej chwili.
Uśmiechnęłam się, a Harry skierował się w stronę korytarza. Zdjął z wieszaka płaszcz i założył go na siebie. Sięgnął jeszcze po kluczyki, które leżały na szafce.
 - Jadę z wami. -powiedziałam w ostatnim momencie.
Harry odwrócił się i spojrzał na mnie, po czym podszedł do mnie i wziął mnie w ramiona. Wiedziałam, że jest szczęśliwy z tego powodu. Będę mogła im pomóc.


~Harry~

   Bałem się jechać. Nie byłem jeszcze do końca trzeźwy, więc jechałem wolno, ostrożnie. Na duchu podnosiło mnie jednak to, że wiedziałem, że spotkam się z Louis'em. Kiedy przypominałem sobie jego śmiech zawsze sam się uśmiechałem. To było bardzo przyjemne uczucie. Lubiłem, kiedy się powtarzało...
   Długo szukałem wolnego miejsca na parkingu, kiedy w końcu zatrzymałem się prawie na samym końcu parkingu jak najdalej od zakładu psychiatrycznego. Wysiadłem z samochodu i rozejrzałem się wokoło. Wiedziałem, że gdzieś tu są. Wiedziałem, że ludzie Darren'a tylko czekają, aż się tu pojawię. Musiałem coś wymyślić, żeby mnie nie zauważyli, ale nic nie przychodziło mi do głowy, więc od razu skierowałem się w stronę wejścia.
   Kiedy przekroczyłem próg zakładu, od razu poczułem, jak ciarki przechodzą mi po plecach. Nie czułem się w tym miejscu za dobrze. Dało się wyczuć zimno, chłód oraz wszechogarniającą pustkę. Każdy był zamknięty w sobie, nikt się nie odzywał. Na prawdę nie było to niczym dziwnym. Sam w tej chwili chciałbym odejść stąd jak najdalej i nigdy nie wracać. Jednak wiedziałem, że nie mogę. Rozmowa z Carą bardzo mnie zmieniła. Zmieniła moje nastawienie. Nie mogłem zachowywać się jak osoba z zaburzeniami nastroju. Musiałem być silny. Silniejszy niż Lou, który wystarczająco się załamał. Nie mogłem skończyć jak on. Musiałem go z tego wyciągnąć.
   Szedłem korytarzem na najwyższe piętro, gdzie ponoć znajdował się mój chłopak. Dziękowałem Bogu, że miałem jeszcze jako takie kontakty z ludźmi. Nawet z panią z recepcji dobrze się znałem... A więc idąc, cały czas czułem, że jestem obserwowany. Że ktoś na mnie patrzy. Ale zastanawiało mnie tylko to, dlaczego, ten ktoś nie reaguje. Nie rzuca się na mnie aby powstrzymać mnie przed dotarciem do Louis'a. Postanowiłem o tym nie myśleć... Jednak kiedy widziałem już prawdopodobny pokój, w którym znajdował się Lou, puściłem się Biegiem przed siebie. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem ciałem drzwi przez co wpadłem z impetem do środka.
 - Kurwa. -syknąłem pod nosem.
 - Kurwa! -usłyszałem przerażonego Louis'a, który zerwał się z łóżka, na którym siedział.
Utrzymałem równowagę i zatrzasnąłem za sobą drzwi. Ponownie spojrzałem na bruneta. Był przerażony. Wpatrywał się we mnie intensywnie stojąc przed parapetem i zaciskając mocno na nim dłonie. Widziałem, jak bardzo napięte są jego przedramiona. Jak jego kostki zbielały.
 - Lou? -spytałem, podchodząc bliżej wyciągając rękę.
 - Co ty tu robisz?...
 - Nie mogę tak dłużej. Nie mogę cię krzywdzić. Przepraszam, Lou.. Zachowuję się jak typowa pizda, ale to mnie przerasta. -powiedziałem wszystko na jednym wdechu. Kiedy z moich ust wypłynął ostatni wyraz westchnąłem głęboko i odchyliłem głowę do tyłu zaciskając pięści.
 - Siądź ze mną. -usłyszałem jego wysoki głos.
Spojrzałem na niego. Nie wiem kiedy, a zdążył siąść na twardym łóżku. Ruszyłem ostrożnie w jego stronę i siadłem na samym brzegu. Przyjrzałem się bliżej mojemu chłopakowi. Przez to, że tak bardzo go zaniedbywałem, przestałem zauważać, jak bardzo się zmienił. Jego włosy urosły, a na twarzy pojawił się kilkudniowy zarost, jego oczy straciły błysk, w którym się zakochałem. I to, co kocham odeszło przez moja głupotę... Spuściłem wzrok.
 - Harry, kocham cię -usłyszałem i poczułem jak chłopak kładzie mi dłoń na kolanie.
Spojrzałem w jego stronę ponownie i wiedziałem, że chce mnie pocałować. Serce zaczęło mi szybciej bić. Był co raz bliżej i po chwili jego usta znalazły się tuż przy moich. W ostatniej chwili odwróciłem się.
 - Nie zasługuję na to.. -powiedziałem ze skruchą. -Muszę to najpierw naprawić.
 - Już jutro.


***

O jejku.
Jaki długi wyszedł! 
Od razu mówię, że jest to najdłuższy rozdział na blogu, więc nie macie się co martwić. :)
Jak widzicie, Haz zrozumiał pewne sprawy i wyszło to chyba na dobre.
W kolejnym rozdziale przewiduję.. Hmm.. Same chyba już wiecie. :)
Niesamowicie się cieszę, bo niedługo będzie 3 tysiące wyświetleń! <3
Dziękuję!
Do następnego! :*




niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział 8



~Cara~

   Stojąc obok drzwi balkonowych wyglądałam przez okno. Opierałam się o ścianę i patrzyłam na świat. A dokładniej na tabun fanek stojących przed domem Niall'a, w którym się znajdowaliśmy. Czekały zawzięcie wypatrując kogokolwiek z nas. Niektóre siedziały na murku przy płocie, niektóre stały kurczowo zaciskając dłonie na bramie. Inne po prostu ze sobą rozmawiały. Raz podszedł do mnie Zayn i spytał czy nie chcę może kawy. Nie wiedząc nawet o tym jego postać odbiła się w szybie. Fanki go zobaczyły. I rozległ się niesamowity wrzask i pisk. Zayn natychmiast wycofał się do tyłu, a ja powiedziałam cicho, że podziękuję za kawę, chociaż miałam na nią niesamowitą ochotę. Zastanawiałam się ile czasu mają zamiar tu czekać. Głupie pytanie... Wiedziałam, że aż nie zobaczą chłopaków.
   Dziewczyny czekające na zewnątrz zrobiły spore zamieszanie, kiedy pod dom podjechał czarny van. Niall zszedł na parter i otworzył jednym przyciskiem bramę. Auto wjechało na posesję, po czym zaraz za nim brama zamknęła się ponownie. Z samochodu wysiadła Lou z Lux na rękach. Mała dziewczynka patrzyła szeroko otwartymi oczami na tłum dziewczyn czekających za bramą. Pomachała im miło, a niektóre z nich odmachały. Lou ruszyła do środka i po chwili stanęła w progu salonu w którym wszyscy siedzieliśmy. "Wszyscy"... To stwierdzenie nie było trafne. Nie było Louisa. Nikt nie wiedział, gdzie jest... Gdy tylko pomyślałam o chłopaku od razu spojrzałam na Harry'ego. Wydawał się zamyślony i w bardzo złym humorze. Ale kiedy wyraz jego twarzy zmienił się, kiedy zobaczył Lux, a ona jego. Dziewczynka krzyknęła swoim wysokim głosikiem jego imię a jej oczy zaświeciły się. Harry wstał z kanapy i podszedł do niej biorąc ją na ręce. Lux oplotła rączki na jego szyi, a Harry pocałował ją w malutkie usteczka. Obrócił się z nią i stanął twarzą ku mnie. Uśmiech z jego twarzy znikł. Objął mocniej Lux i poprawił ją sobie w ramionach i podszedł do mnie. Stanął obok mnie i chwilę panowała między nami cisza. Ja dalej patrzyłam na ogród. Liście z wysokich dębów opadły i teraz turlały się bez celu po bruku przed domem.
 - Pojedziemy do mnie? -zapytał cicho nachylając się ku mnie.
Spojrzałam na niego i na małą Lux w jego objęciach.
 - Możemy. -odpowiedziałam po chwili. Odepchnęłam się od ściany i wyminęłam Harry'ego, po czym skierowałam się do kanapy, gdzie leżał mój płaszczyk. W międzyczasie Haz oddał Lux Lou.
 - Gdzie idziecie? -spytała blondynka, kiedy obydwoje byliśmy gotowi do wyjścia.
Harry popatrzył na mnie, a ja na niego. Zdenerwował się rozglądając się po salonie. Byli tu Zayn, Liam, Niall oraz Lou. Haz wiedział, że może.
 - Jedziemy do mnie. Nie chcę się widzieć z Louis'em.
 - Haz. Za raz przyjedzie Darren. Nie bądź głupi... -zaczęła Lou.
 - Nie. Nie chcę. -powiedział Harry po czym chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy z pomieszczenia i zbiegłam za Harry'm po schodach. Kiedy stanęliśmy przed drzwiami wyjściowymi Haz chwycił mocniej moją rękę. Otworzył drzwi i pierwsze co zobaczyłam to Tylera stojącego na podjeździe z papierosem w ustach. Czułam jak mój przyjaciel spina się i wiedziałam jak dużo siły wciska w to, żeby zachować spokój.
Dopiero teraz usłyszałam fanki. Kiedy zobaczyły Harry'ego, nie mogłam określić jak bardzo zrobiło się głośno. Harry odmachał im po czym splótł palce u naszych dłoni i pociągnął nas w stronę swojego samochodu. Wiedziałam, co sobie teraz myślą. Że skoro trzymamy się za ręce jesteśmy parą. Nie wiedzieli jak bardzo się mylą... Wsiedliśmy do środka. Haz odpalił auto i patrząc do tyłu wycofał samochód. Brama otworzyła się za pewne za sprawą Niall'a. Wyjechaliśmy z posesji mijając dobijające się do auta fanki.

* * *

   Haz był zły. Dało się to zauważyć, kiedy zaparkował samochód przed bramą przed swoim domem i wysiadł trzaskając głośno drzwiami. Podskoczyłam na siedzeniu pasażera i zacisnęłam dłonie w pięści. Nie wiedziałam, jak mam się zachowywać. Nie wiedziałam, co mam mówić. Nie chciałam go urazić, a co gorsza bardziej zdenerwować. 
   Odpięłam pas bezpieczeństwa i wysiadłam z auta. Skierowałam się przez otwartą furtkę do domu Harry'ego. Weszłam bez pukania i rozejrzałam się po przedpokoju. Haz stał po środku korytarza, a po jego policzkach spływały łzy. Bez słowa przytuliłam się mocno do niego zarzucając mu ręce na ramiona. Objął mnie w tali i czułam jak kieruje się do tyłu. Nie patrzyłam gdzie i jak. Po prostu wtuliłam się w jego ramię i chciałam go pocieszyć. Wiedziałam, że jest mu trudno. Po pewnym czasie poczułam jak Haz siada chyba na kanapie i ciągnie mnie ku sobie. Siadłam mu na kolanach twarzą do niego. Nadal nie odrywałam się od jego ramienia, więc w końcu on sam to zrobił. Popatrzyłam mu w oczy i ujęłam jego twarz w obie dłonie. Otarłam delikatnie łzy z jego policzków. 
 - Nie płacz, Kochanie.. -powiedziałam do niego pocieszająco. 
 - Nie wiem gdzie on jest. -rzucił po chwili  -Nie było go dzisiaj... -przerwał, bo jego głos zaczął się łamać.
Przejechałam po jego włosach dłonią i pocałowałam go delikatnie w czubek głowy. 
 - Zadzwoń do niego -zaproponowałam, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą. Jednak Harry zagryzł wargę i zacisnął mocniej dłonie na moich biodrach. Trochę zabolało. Chwyciłam jego rękę i oderwałam ją od siebie.
 - Co jest? -spytałam. Jego zachowanie nie było normalnie i jak najbardziej odbiegało od jego codziennego zachowania. Ostatnimi czasy na prawdę go nie poznawałam.
 - Nie chcę z nim rozmawiać.
 - Co ty gadasz?!
 - Rani mnie.
 - Zachowujesz się jak dziecko.
Mierzyłam go intensywnie wzrokiem, po tej krótkiej wymianie zdań. Nie pojmowałam, jak mógł tak mówić. Kochał Lou, a czasem go nienawidził.
 - Wiesz jak się czułem, kiedy zostawił mnie i poszedł z Eleanor? -spytał, lecz bardzo dobrze wiedział, że znam odpowiedź.
Wiedziałam, że czuł się okropnie. Że cierpiał i że zostawiło to już na prawdę duży ślad w jego psychice. Spuściłam wzrok. Niech robił, co chce. Nie będę go do niczego zmuszać.
 - Wiesz, że pojutrze jest trasa?
 - Wiem. Jedziesz ze mną. Pomożesz mi. -powiedział ponownie mnie przytulając. Wtulił się w moje ramię. Ja odetchnęłam głęboko i odruchowo przytuliłam go. Nie wiedziałam w tej chwili, czy dam radę go wspierać i przy okazji wskrzesać w życie mój plan. Jeszcze kilka dni temu myślałam, że wyjazd z chłopakami będzie czymś normalnym. Jednak myliłam się. Patrzyłam pusto w ścianę przede mną i za razem za plecami Harry'ego.
   Nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Po dźwięku rozpoznałam, że to telefon Harry'ego.
 - Odbierz, proszę... -mruknął przesuwając nosem po mojej szyi.
Sięgnęłam po leżącego iPhone'a na miejscu na kanapie obok. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
 - Halo?
 - Cara? -usłyszałam głos Liam'a. -Kurwa... Powiedz Harry'emu, że Louis był w szpitalu a potem znowu wylądował w psychiatryku. Naćpał się jakiś leków. Nie mamy jak do niego dojechać. Darren zadbał o wszystko. Nikt znowu nie może się dowiedzieć, że on tam jest... Ale pojutrze wyjeżdżamy... Błagam. Powiedz to Harry'emu. -rozłączył się, a ja poczułam jak moja ręka robi się niesamowicie ciężka i jak opada w dół. Oczy zaczynały mnie piec.
 - Co się dzieje? -spytał poddenerwowany Haz. Wyczuł, że coś jest nie tak.
 - Lou był w szpitalu. A teraz znowu zamknęli go u czubków. -powiedziałam cicho.
 - To kurwa przez ciebie! -wrzasnęłam na niego po chwili wstając z jego kolan.
Gdyby wzrok mógł palić... Haz byłby nieżywy.


***

Hej :)
No to już ósmy rozdział, który z resztą bardzo mi się podoba.
Nie potrafię określić dlaczego. Tak już jakoś xd
Lou znowu wylądował w psychiatryku i to kilka dni przed trasą.
Przejebane... 
No to teraz wszystko zależy od Harry'ego, a chyba to da mu do myślenia.
Poza tym zakochałam się w tym zdjęciu Harry'ego. *.*
Jak widzicie dodaję rzadko, ale rozdziały są całkiem długie :)
I kolejny nie wiem, kiedy będzie bo przewiduję że będzie na prawdę długi. 
Kocham i pozdrawiam, Skarby :*